- No to... kierunek Wodospad! - wykrzyknęłam z entuzjazmem szczerząc się od ucha do ucha. Ruszyłam żwawo w odpowiednią stronę. A czarny basior z wężem na grzbiecie podążył za mną.
- To może teraz troszkę teorii i tak dalej. Jak na przewodnika przystało. - chrząknęłam by mała chrypka zniknęła a następnie zaczęłam nawijać. - Idziemy teraz w stronę gór Naimegiva otaczają one Centrum naszej watahy nie licząc wyjścia głównego oczywiście. Owe góry są najwyższe na naszych terenach. Na nich także znajduje się źródło z którego płynie woda tworząca wodospad. U podnóża gór znajdują się Spady Zamieci. Tam jest fajne miejsce do odpoczynku. Bo jest ono jednym z bezpieczniejszych miejsc w watasze. Znów wodospad później przekształca się w najdłuższą na naszych terenach rzekę. - Kene przez całą moja paplaninę słuchał mnie uważnie, a przy tym zachowując milczenie. Dalsza droga ubiegła nam w ciszy. Mimo że niezbyt mi to odpowiadało, bo ja i cisza kumpelami nie jesteśmy tam gdzie ja tam jej nie ma, a teraz mnie po latach odwiedziła, co było niespodzianką.
Time Skip. Przy Wodospadzie.
Dotarliśmy nareszcie do wodospadu.
- I jak się podoba? - spytałam ciekawa.
- Wodospad jak wodospad... nic ciekawego.
- No dobra, nie narzekaj. - powiedziałam wesoło po czym wskoczyłam do wody. Przy czym przypadkiem, ale jednak z premedytacją ochlapałam basiora śmiejąc się pod nosem. Moje oczy przybrały intensywny zielony kolor.
- Chodź mieliśmy przecież popływać. - krzyknęłam patrząc na stojącego na brzegu, mokrego przeze mnie Kene. Basior w mgnieniu oka znalazł się w wodzie chlapiąc mnie przy okazji. Oraz oczywiście się śmiejąc. Bawiliśmy się tak dobry kwadransik może trochę więcej. Przy zabawie czas szybko leci.
<Kene?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz