czwartek, 26 lipca 2018

Od Eredina cd. Farieay

Na tych terenach pojawiłem się niedawno, właściwie z dwa dni temu. Cóż, od tego ranka już trzy. Zatrzymałem się na odpoczynek, dołączyłem. Muszę dokładnie prześledzić każdego członka tej watahy, wadery też w to wliczając. Ten cień potrafi w końcu zmieniać postać. Hah, to konieczne zanim wyruszę dalej. Lepiej być wszystkiego pewnym. 
Za każdym razem kiedy myślę o poszukiwaniach zaczynam w nie powątpiewać. Co jeśli mieli rację? Rozumiem, że jego śmierć była im na rękę, ale tak nie można. Każdy ma prawo się pogubić. Och, Sivaas.
Nie zadręczając się dalej przykrą wizją - a może prawdą - podążyłem w stronę biblioteki. Może nadal lubi czytać? W końcu takiego go pamiętam, jeśli znajdował spokój siedział i przeglądał stare księgi. Ja ledwo nauczyłem się tych języków. W tym był ode mnie o wiele lepszy. 
Wchodząc do... budynku minąłem dwoje wychodzących wilków. Nie zatrzymałem ich, w środku też ktoś siedział. Wyglądał dość.. przerażająco. Ciekawa wizja, brat lubił prezentować się groźnie. Zajrzałem mu za ramię, ale nic nie zrozumiałem z testu, który czytał. 
- Czyżby kolejna zbłąkana dusza? - nie oderwał wzroku znak książki, a ja przypatrywałem się jego rogom.
- Och nie, jedynie się rozglądam - odparłem. W jego głosie nie czułem ironii. Wydaje się być miłym basiorem. Sivaas raczej preferował dopasowywanie charakteru do wyglądu. Dlatego z biegiem lat stał się bardziej oschły. Liczyłem, że to wina tego, iż każdy mag taki był. - Chciałem poczytać o waszych legendach.
- Druga biblioteczka, czwarty regał od dołu.
- Dzięki - szepnąłem, ruszając tam gdzie mi kazał. Hm.. A może to bibliotekarz? Mają tu bibliotekarza?
Spojrzałem w jego stronę, uważnie badając każdy jego ruch. Kiedy ten wyczuł na sobie mój wzrok i odwrócił się w moją stronę natychmiast schyliłem się po jakąś książkę i wlepiłem w nią pysk. Nigdy nie byłem tak dobrym szpiegiem jak mój ojciec, ale teraz zaczynałem popadać w paranoję i wychodziło mi to jeszcze gorzej. Aby się uspokoić zacząłem czytać. "Biały daniel pojawiający się nocą w lasach... " Hm.. może go poszukam? Przy okazji trochę się odstresuję. Logika logiką - od poszukiwań wyrwę się na poszukiwania, ale chyba warto zrobić coś innego. Trzy lata tak błądzę i rzadko robię coś z tym nie związanego, jeśli nie jest to planowanie.
Doczytałem starą legendę i tak jak opowiadała udałem się nocą do puszczy. Tam znalazłem polane ze stokrotkami. W powietrzu zwęszyłem obcy zapach. Po jakimś czasie zobaczyłem owe stworzenie. Jego śnieżnobiała sierść potrafiła skutecznie zahipnotyzować. Kiedy się spłoszył pobiegłem za nim, nie zważając na drogę. Nie wiem ile to trwało, może jakieś dziesięć minut? Potem go zgubiłem. Odszukałem ścieżkę i powróciłem na nią. Białe kreski mignęły mi gdzieś w kącie oka. Ostrożnie podszedłem w tamto miejsce, a wtedy pojawiła się przede mną czyjaś postura. Wilk, skulony. Od niego biła biel, ale nie tylko. To chyba była wadera.. płakała? To jej łzy tak świeciły? Schyliłem się, nie rozumiejąc o co chodzi. Spojrzała na mnie, pełna strachu, a jej oczy emanowały niebieską łuną. Wytężyłem wzrok, rozglądając się dookoła. Niepokojące szmery w trawie.
- Chyba musimy stąd iść, prawda? - spojrzała na mnie, jakby zupełnie się tego nie spodziewając. Wciąż silnie kuliła się do ziemi. Kiedy dotknąłem ją łapą po grzbiecie przeszedł ją dreszcz i zaczęła jeszcze bardziej się trząść. Wydawało mi się, że znajdowała się w transie i nie rozumiała tego co robię. Słysząc, że coś zaczyna się do nas zbliżać nie mogłem dłużej zwlekać, jeśli to coś jest niebezpieczne musimy uważać, a ja muszę jej pomóc. Przekazałem jej jedno ze wspomnień, aby nie zwracała uwagi na świat realny. Kiedy nieco rozluźniła mięśnie wziąłem ją na plecy i ruszyłem biegiem w stronę, z której przeszedłem. 
Musiałem się pośpieszyć, aby nie ugrzęzła w pętli jednego wspomnienia. Dotarłem na bardziej znany mi teren. To co ścigało wilczycę na pewno się tu nie zbliży, czuć tu zbyt wyraźny zapach wielu wilków. Zaniosłem nieznajomą do groty, w której uwiłem sobie tymczasowy kąt i powiłem płomyk światła, aby było tu widno. Nie zdążyłem poznać jeszcze żadnego medyka i nie wiedziałem do kogo się zwrócić. Odłożyłem waderę na ziemię i pozwoliłem jej powrócić do świata realnego, była tak przerażona, że zawładniecie wspomnieniem nie było trudne. 
- Hej, posłuchaj - zwróciłem się do niej. Uciekała przed czymś, boi się, muszę się odpowiednio zachować. - Tam jest wyjście, możesz z niego skorzystać, nie chcę cię tu zatrzymywać siłą, ale nic ci nie zrobię, nie bój się. Wiem, że coś cię ścigało, tutaj nic ni cie grozi. Proszę zostań, opatrzę ci rany, znam się na zielarstwie - mówiłem spokojnym tonem, posyłając jej ciepłe spojrzenie i łagodny uśmiech. Chcę jej pomóc.


<Fariea? :3 >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz