piątek, 6 lipca 2018

Od Lileith cd. Mecillesa

- Co cię to obchodzi? - wycedził.
Postąpiłam krok do tyłu. Po wczorajszym incydencie nie chcę ryzykować kolejnych siniaków na żebrach, utrudniających oddychanie.
- Nigdy nie spotkałam anioła - przyznałam bardziej sama do siebie, niż do basiora.
- Fascynujące - skwitował, wyrywając mnie z zadumy.
Czułam się pusta w środku, jakby wyprana z emocji. Po tym co się stało powinnam czuć się co najmniej niekomfortowo w jego towarzystwie. Odwróciłam wzrok w stronę basiora. Nie był mną zainteresowany, patrzył na zbierające się nieopodal nas wilki. Miałam okazję przyjrzeć się mu dokładniej. Dobrze zbudowany, beżowo-biała sierść z brązowymi znaczeniami, duże, mocne skrzydła i coś co bezsprzecznie przyciągało uwagę, jasno zielone oczy. Tak, Mecilles zdecydowanie wpisywał się w moje wyobrażenie anioła. W tym wszystkim było tylko jedno "ale", jego zachowanie.
- Ciekawe - mruknęłam.
Basior spojrzał na mnie i skrzywił się podenerwowany faktem, iż obserwuję go.
- Coś ci przeszkadza w moim wyglądzie? - spytał z narastającym w głosie gniewem.
Poczułam jak powoli ogarnia mnie lęk.
- Jako anioł nie powinieneś być... - chrząknęłam nerwowo - dobry?
Szybko pożałowałam tego pytania, sierść wilka zjeżyła się, kły ujrzały światło dzienne, a skrzydła rozpostarły ze świstem. Basior runął na mnie i przyszpilił do ziemi.
- NIE TY DECYDUJESZ JAKI POWINIENEM BYĆ - wrzasnął w szale.
Nie mogłam nic zrobić, był zbyt silny. Patrzyłam na niego wielkimi oczami. Widząc mój strach, lekko się uśmiechnął. Nachylił się i wyszeptał wprost do ucha niskim głosem:
- Nie wszystkie anioły są dobre.
Po tym moje serce, dotąd struchlałe, wróciło do normalnej pracy. Jego głos... był taki głęboki. Przeszły mnie ciarki. W głowie zapanował chaos, lecz na krótko, ponieważ w pewnym momencie dzięki telepatii poczułam coś, co mnie zszokowało, ale też rozjaśniło pewne sprawy. Mianowicie oprócz wściekłości Mecillesa wyczułam również ogromny ból. Zaczęłam się wiercić i jakimś cudem udało mi się uwolnić.
- To dlatego - powiedziałam patrząc na niego.
Chciał już do mnie ruszyć, lecz w tej samej chwili usłyszeliśmy z oddali:
- Mecilles! Już czas! - krzyknął jeden z basiorów.
Skorzystałam z jego nieuwagi i zniknęłam w swojej jaskini.

Byłam rozkojarzona. Wszystko nagle ułożyło się w jedną całość. Ciekawe tylko, co się stało, że ból był tak silny. Położyłam się na posłaniu i patrzyłam przez moje prowizoryczne okienko. W myślach wciąż miałam jedynie sylwetkę siedzącego dumnie anioła i te zielone oczy przeszywające na wskroś. Czy ja...
"Nie, nie wolno" - skarciłam się w myślach - "Będziesz żałować..."
Mimo tego stwierdzenia wciąż rozmyślałam o tym "upadłym" aniele.


<Mecilles? ;3 >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz