piątek, 27 lipca 2018

Od Eredina cd. Farieay

Wyjąłem parę roślin z poniszczonej sakwy. Swoją drogą muszę sobie sprawić nową, ta ma swoje lata. Rozłożyłem liście na w miarę równej skale po czym sięgnąłem po owalny kamień. Zacząłem ścierać je na proszek, a następnie wsypałem  je do spodku z kory, w którym znajdowała się już woda. Ułożyłem mały stosik z gałęzi i postarałem się, aby jak najszybciej go rozpalić. Na środek paleniska położyłem kilka kamieni. Kiedy ciepłe powietrze zaczynało rozchodzić się po starej jaskini wróciłem na chwilę do prowizorycznego stołu. Do mieszanki dodałem kilka liści mięty oraz młodych łodyg dębu. Półmisek ułożyłem na uprzednio podgrzanych kamieniach, mieszając co jakiś czas. Zrywami mój wzrok wędrował ku waderze. Starałem się zachowywać najciszej jak tylko się dało. Zauważyłem, że przed chwilą zasnęła. Odpoczynek jej się przyda. Jest cała poobijana, sen pomoże jej się wykurować. Moja matka mawiała, że jeśli nie ma wyraźnego powodu nie powinno się zarywać nocy.
Usiadłem przy wyjściu, wpatrując się w ciemną noc. Nawet najjaśniejsze gwiazdy nie były dzisiaj widoczne. Po ziemi właśnie zaczynała wić się mgła tak gęsta, że można by ją przeciąć pazurem. Aż przypomniała mi się historia o stworze jedzącym mgłę.
Niebo przeszył błysk, na moment rozświetlający otoczenie. Cichy grzmot nie zbudził nieznajomej, z czego cicho się ucieszyłem. Minął moment, a z nieba zaczęły spadać pierwsze krople.
Żar paleniska stwarzał przyjemne ciepło wewnątrz groty, a płaczące chmury idealnie się z tym skomponowały. Wystawiłem na moment łapę przed siebie, aby poczuć jak woda spływa po przemokniętej sierści. Naszło mnie na przemyślenia, atmosfera była wręcz idealna. Oprócz problemów siedzących mi w głowie na co dzień, przez umysł przelatywało mi dzisiejsze zdarzenie. Spojrzałem na ukojoną w śnie wilczycę. Jestem ciekaw. Kim ona jest, co tu robi? Opowie mi o tym czy zniknie?

***

Nad rankiem wadera się zbudziła. Noc szybko minęła. Wolałem dzisiaj czuwać. Tak na wszelki wypadek gdyby jakiś nieproszony gość pojawił się gdzieś na horyzoncie - choć szczerze w to wątpię.
- Dzień dobry. Wyspałaś się choć trochę? - spytałem, posyłając jej ciepłe spojrzenie. Nie liczyłem na odpowiedź. Takowa też nie nadeszła. Przybyszka nieznacznie kiwnęła głową, co i tak mnie zadowoliło. - Powinnaś to wypić. Złagodzi ból, zapobiegnie infekcji i nieco cię uspokoi.
Podsunąłem jej pod łapy spodek z naparem, cierpliwie czekając aż weźmie kilka łyków. Nie spuszczała ze mnie wzroku, ale koniec końców posłuchała.
- Jak masz na imię? - spytałem. Widać było, że zastanawia się nad tym czy mi odpowiedzieć. - Ja jestem Eredin - cisza trwała jeszcze przez moment.
- Fariea - odparła z wyraźną chrypką. Nie zadawałem więcej pytań, wiedząc, że to mogłoby ją przytłoczyć.
Usłyszałem burczenie w brzuchu.
- Całkowicie zapomniałem. Ugh, lecę coś upolować. Niebawem wrócę - rzuciłem wychodząc z jaskini. 
Na zewnątrz padała jeszcze mżawka, więc kiedy wróciłem po pół godzinie, z dwoma małymi zającami w pysku, byłem nieznacznie mokry. Będę musiał się oszuszyć.
Kiedy byłem już w jaskini zauważyłem jak Fariea rozgląda się wewnątrz. Położyłem puszyste kulki na zimnym podłożu i uśmiechnąłem się, nie wiedziałem czy nie ucieknie. Wyglądała lepiej niż w nocy, jednak wciąż...
- Niestety nie smażę mięsa nad ogniem, ale polecam również surowe - rzuciłem, popychając uszatego w jej stronę.

<Fariea?>



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz