Przyjrzałem się waderze. Nagle posmutniała. Zmarszczyłem lekko brwi. Nie chciałem, by pozostała w takim humorze, ale nie zamierzałem zapytać skąd taka reakcja. Zbyt krótko ją znam, by wtrącać się w takie sprawy.
- Wiesz... - zacząłem spokojnym tonem, patrząc w dal - Opcja pokonania tych gór jest interesująca - posłałem waderze wymowne spojrzenie i uśmiechnąłem się.
Patrzyła na mnie przez chwilę, jakby nie zrozumiała co właśnie powiedziałem. Nagle wybudziła się z zadumy.
- Czyli ta dłuższa trasa? - spytała.
- Dokładnie. Będzie okazja lepiej poznać piękną panią - posłałem jej szeroki uśmiech jednocześnie przechylając głowę.
Nashaiva znów na moment się zarumieniła.
- Co jest po drugiej stronie tych gór? - rzekłem, kiedy byliśmy u ich podnóża.
- Pewnie to samo co u nas - las, ale to już nie należy do nas.
- I jedynym wyjściem by opuścić WCP jest przejście przez te góry? - dopytywałem
Wadera westchnęła, chyba już przegiąłem z długością naszej rozmowy.
- To jeden ze sposobów - zaczęła - Drugim jest przejście pilnowane przez strażników.
Na tym rozmowa się zakończyła. Przez długi czas szliśmy w ciszy górską ścieżką. Im wyżej byliśmy, tym coraz więcej śniegu nas otaczało. W pewnej chwili Nashaiva poślizgnęła się, już chciałem ją łapać, ale w tym samym momencie rozłożyła skrzydła i wzniosła się w powietrze. Nie ukrywam, że ten manewr wywarł na mnie wrażenie. Wylądowała w końcu naprzeciw mnie.
- Widzę, że piękna pani potrafi sobie radzić w trudnych sytuacjach - skwitowałem z uśmiechem.
Na ustach wadery malował się grymas. Chyba źle zinterpretowała moje słowa.
- Chodzi mi o to - zacząłem - Że nie każdy umie tak szybko zareagować w kryzysowej sytuacji. To bardzo dobra i przydatna umiejętność.
Mina Nashaivy znów wróciła do zwykłej obojętności.
- Chodźmy dalej - powiedziała.
Ze szczytu rozpościerał się piękny widok na tereny Watahy Ciemnej Pełni. W oddali dało się widzieć zorzę polarną.
- Zorza w takim miejscu? - zdziwiłem się.
Wadera posłała mi pytające spojrzenie.
- Dlaczego uważasz to za coś niezwykłego?
- Nie spodziewałbym się, że ujrzę ją w takim miejscu - przyznałem, przyglądając się pięknemu zjawisku.
- To nie jest ludzki świat, tutaj dzieją się rzeczy niesamowite i nieoczekiwane. Czy fakt, że posiadamy moce nie jest wystarczająco wymowny? - stwierdziła.
Wzruszyłem ramionami. Staliśmy jeszcze chwilę patrząc w dal.
Wreszcie udało nam się dotrzeć na Spady Zamieci. Po drodze nie rozmawialiśmy, co jakiś czas spoglądając na siebie i uśmiechając.
Miałem już do czynienia z wieloma waderami i zawsze byłem przy nich swobodny i pewny siebie. W pewnym momencie zyskałem szlachetne miano "uwodziciela". Nigdy też nie czułem jakiejś mocnej chęci, czy potrzeby spędzania dłuższego czasu z jakąś waderą. A teraz w obecności Nashaivy czuję się zupełnie inaczej. Nie do końca potrafię to sobie wytłumaczyć, ale z pewnego niezrozumiałego dla mnie powodu chcę z nią przebywać. Nawet jeśli mamy trwać w milczeniu.
Rozejrzałem się w poszukiwaniu tej jedynej w swoim rodzaju jaskini.
- Może ta? - usłyszałem za plecami.
Odwróciłem się. Wadera stała niedaleko na ścieżce prowadzącej do wejścia jaskini.
Zajrzałem do środka.
- Idealna - stwierdziłem.
Oboje usiedliśmy na "dachu" mojego nowego domu.
- Może piękna pani zechce coś o sobie powiedzieć? - spytałem w końcu.
< Nashaiva? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz