niedziela, 29 lipca 2018

Od Kendriu cd. Olivera

 Piorun przeciął dwa skrawki nieba na pół. Zygzakiem oczywiście, co dawało niesamowity efekt. Ten moment udało mi się uwiecznić na Echo. Dokładnie to jego drugiej wersji nad którą nie dawno rozpocząłem pracę. Tym razem była to bardziej użyteczna forma okularów, a nie skrzydeł. Owe dostały inną nazwę - Drivo V1. Przekrzywiałem głowę, aby zdjęcia wyszły jak najlepiej.
 Deszcz uderzał o ziemię z towarzyszącym gradem. Dziwne... Zamarznięte kawałki wody nie było duże. Mimo to postanowiłem zawrócić w stronę mojej jaskini. Ruszyłem biegiem. Nie miałem ze sobą skrzydeł, więc zajęło to trochę dłużej. Szybkie manewry wokół drzew i byłem na miejscu. Zanim wszedłem, kątem oka dostrzegłem błysk. Złoty błysk. Odwróciłem powoli głowę. Na ziemi leżała sporych rozmiarów, złota księga. Rozejrzałem się w poszukiwaniu właściciela. Może ktoś ją zgubił. Była brudna, cała od błota. Przetarłem mokrą łapą miejsce, w którym prawdopodobnie znajdował się tytuł. Kamienie Eksperymentu Cztery. Tak brzmiał tytuł, nie mówił mi za dużo, ale sam wyraz "kamienie" przyciągnął moją uwagę. Coś takiego mogłaby mi się przydać! Była to moja pierwsza myśl. Potem chwyciłem lekturę w pysk i skierowałem się w stronę wejścia.
 Otrzepałem się. Byłem naprawdę senny więc nie wiele myśląc postanowiłem się położyć. Zgubę, położyłem nieopodal legowiska - na metalowym stole. Gdy ułożyłem pysk na futrze powieki robiły się coraz cięższe, aż w końcu spadły w dół zaciągając mnie w otchłań snu.
 Rano, pierwszą rzeczą jaką zrobiłem to spojrzałem czy burza się skończyła. No, wiadomo pierw wstałem, ale to nie ważne. Spojrzałem w lewo i w prawo. Słońce świeciło wysoko na niebie, a gdzieś w oddali po mojej prawej? Sylwetka wilka. Zapach również był intensywny. Przyjrzałem się bliżej osobnikowi dzięki EchoX2. Wilk, samiec pijący wodę. Nie był to członek watahy. Podszedłem do niego po cichu. Najwyraźniej się zorientował.
- Jest tam kto? - Padły słowa z jego ust. Nie widziałem nic czym mógłby mi zagrozić. Wyszedłem więc przed niego. Byłem jednak gotowy na wszystko. Samiec był cały brudny. Chyba nie dbał o higienę... *śmiech w myślach*. Miał skrzydła, to mogło być większym zagrożeniem dla bez skrzydlatego, niskiego mnie.
- Jestem ja. A ty kręcisz się na terenach watahy. - Westchnąłem w miarę cicho. - Kim jesteś? - Dokończyłem.
< Oliverku? Przepraszam, że tak długo o.O >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz