Zapadła niezręczna cisza.
- Wiesz według mnie najważniejsze jest to, że masz świadomość tego, co zrobiłeś i starasz się to jakoś naprawić - powiedziałam w końcu, kładąc łapę na ramieniu wilka.
Basior spojrzał na mnie nieco zmieszany. Chyba zaskoczył go fakt, że mimo usłyszanych rzeczy nadal obok niego jestem i nie czuję do niego żadnej odrazy. Uśmiechnęłam się lekko.
- Twój bandaż - zaczął niepewnie - Nosisz go ponieważ?
Posłałam mu krótkie spojrzenie. Westchnęłam, patrząc na jezioro. Co teraz? Nigdy nikt mnie o to nie pytał. Chociaż jestem winna Akfinaichowi prawdę tak jak on wyznał ją mnie.
- Zakrywa blizny - powiedziałam równocześnie odwijając bandaż.
Gdy skończyłam, położyłam go na trawę i wyciągnęłam łapę w stronę basiora. Ten popatrzył na białe szramy i zmarszczył brwi jakby zastanawiając się nad czymś.
- Nie rozumiem - odrzekł nie odrywając wzroku od mojej łapy - Dlaczego? Jaki to miało cel?
Znów westchnęłam. Tak jak przypuszczałam, chce wiedzieć jak do tego doszło.
- Ja... - zawahałam się. Nie wiedziałam jak to przyjmie, czy mnie nie wyśmieje. W końcu jednak zdecydowałam się powiedzieć - To był mój sposób na poradzenie sobie ze stresem - dokończyłam prawie na jednym tchu.
- Stresem? - spytał zaciekawiony.
W tej samej chwili zaczął kropić deszcz i z każdą chwilą opady zwiększały się.
- Chyba czas się rozejść, bo zaraz całkiem przemokniemy - rzekł i wstał z zamiarem odejścia.
- Moja jaskinia jest niedaleko może chodźmy do mnie, przeczekasz tą ulewę? - zaproponowałam.
Basior pokiwał głową na znak, że się zgadza. Szybko ruszyliśmy w stronę mojej jaskini. Zdążyliśmy akurat przed najmocniejszą turą deszczu. Zaczęło się nawet błyskać i grzmieć.
Usiedliśmy w wejściu i obserwowaliśmy jak polana jest raz po raz oświetlana przez błyskawice przecinające niebo.
- Nie odpowiedziałam na twoje pytanie - zaczęłam cicho.
- Jeśli nie chcesz, to nie będę cię zmuszał - odrzekł spokojnym tonem, patrząc na mnie.
- Ty opowiedziałeś mi o sobie, więc ja też powinnam to zrobić. Może nawet mi samej zrobi się lżej jak wreszcie komuś o tym powiem.
Podniosłam wzrok, Akfinaich nadal przyglądał mi się z zaciekawieniem. Wzięłam głęboki wdech i zastanowiłam od czego zacząć.
- Kiedyś mieszkałam z rodzicami. Należeliśmy do dużej watahy. Jestem jedynaczką, więc nie wiem co znaczy dzielenie się posłaniem, czy przedmiotami - mówiłam patrząc przed siebie - Miałam rok, kiedy rodzice wysłali mnie do czegoś w rodzaju szkoły dla szczeniąt. Wtedy miałam zupełnie inny charakter, byłam tak zwaną "przylepą". Bardzo szybko nawiązywałam kontakt z innymi... - urwałam świadoma tego, że nadszedł czas na tą gorszą część mojej historii.
- Co się stało, że tak się zmieniłaś? - spytał patrząc mi prosto w oczy.
- Był tam basior. Starszy ode mnie... Stałam się jego obiektem do szydzenia... - znów przerwa. Ciężko było mi o tym mówić nawet po takim czasie od tych wydarzeń.
- To stąd te blizny?
Popatrzyłam na niego i uśmiechnęłam blado.
- To jeszcze byłam w stanie znieść. Po jakimś czasie znudziło mu się atakowanie mnie słowami... Więc zaczął się nade mną znęcać fizycznie... Nie było dnia, żebym wracając do jaskini się na niego nie natknęła. Próbowałam uciekać, ale był starszy, szybszy i przede wszystkim silniejszy...
- Dlaczego nikomu o tym nie powiedziałaś? - w głosie Akfinaicha słychać było dość spore zdziwienie.
- Moi rodzice zawsze mówili : "Dziecko jakie ty możesz mieć w tym wieku problemy". Byli też zwolennikami stawiania czoła wszelkim niedogodnościom i problemom, szczególnie tata... Nie chciałam im pokazać, że ich własna córka nie jest w stanie podołać ich wymaganiom... - znów popatrzyłam w dal - Znosiłam to przez pierwsze pięć dni. Później przerosło mnie to... Bardzo się bałam, że ktoś się o tym dowie i będzie jeszcze gorzej, bo basior zacznie się na mnie mścić. Nie chciałam też zawieść rodziców. Musiałam udawać, że wszystko jest dobrze, że daję radę... To wszystko kumulowało się we mnie, aż w końcu posunęłam się do samo okaleczania... Na początku tylko kilka delikatnych kresek... - zawahałam się - Może to śmieszne, ale pomogło odreagować. Z czasem było ich coraz więcej i więcej, oraz stawały się coraz głębsze... - posłałam Akfinaichowi przelotne spojrzenie - Miałam już prawie dwa lata. Mój prześladowca osiągnął próg 3 lat... W tym wieku hormony, zwłaszcza u basiorów, strasznie buzują... Zaczął się mną interesować w inny sposób... Wiele razy zdarzyło się, że byłam... - chrząknęłam nerwowo - molestowana... - dodałam cicho, zwieszając głowę.
- To już było dla mnie zbyt wiele... Chciałam po prostu zniknąć już na dobre. W dzień moich drugich urodzin, postanowiłam odebrać sobie życie. Niestety strażnik mojej watahy przyłapał mnie na próbie samobójczej. Wieść o tym na pewno rozeszła się po watasze. Musiałam uciekać, nie chciałam widzieć zawodu w oczach rodziców... - podniosłam wzrok na Akfinaicha - Resztę historii już znasz.
<Akfinaich? Nie przeraź się :>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz