"Co tu się stało?" - przeszło mi przez myśl.
Rozejrzałam się i zobaczyłam grupkę wilków. Powoli, chwiejnym krokiem, szłam w ich stronę. Wtem przede mną ujrzałam coś jasnego. Wytężyłam wzrok i kiedy dotarło do mnie, co tam leży, wrzasnęłam. To... To była tylna łapa. Ta jasna sierść... Łzy napłynęły mi do oczu. Gapie równocześnie podnieśli na mnie wzrok. Jeden z basiorów podszedł i spojrzał na łapę.
- Tutaj jest, trzeba ją zabrać i go poskładać.
Podbiegłam do grupki. Nie myliłam się, ów wilkiem pozbawionym łapy był Mecilles.
- Trzeba zawołać Viperwolf. Ona będzie wiedziała co z tym zrobić - rzekł jeden z wilków.
Natychmiast stworzyłam dwa cienie.
- Sprowadźcie ją - rozkazałam.
Sługi odbiegły. W tej samej chwili przyleciała Aimer. Zapewne również usłyszała wrzask Mecillesa. Powoli podeszła do nas.
- Co tu się wydarzyło? - spytała - Pół lasu zniszczone, a Mecilles pobawiony łapy.
Cisza. Nikt nie był świadkiem tego, co tu zaszło.
- No cóż, później zajmiemy się tą sprawą. Teraz poślijcie po medyka - zażądała Aim.
- Już to zrobiłam - odpowiedziałam jednym tchem.
- Dobrze. Zanieście go do jego jaskini.
Wilki ostrożnie podniosły Mecillesa i ruszyły w wyznaczonym kierunku. Stałam, przyglądając się jak odchodzą. Wtem poczułam czyjąś łapę na swoim ramieniu.
- Chodź z nami - powiedziała łagodnym tonem Aimer.
Skinęłam głową. Nawet nie zauważyłam przy pierwszym spotkaniu, że wadera jest trochę ode mnie niższa.
Ostrożnie ułożono basiora na stercie skór. Zjawiła się też Viperwolf wraz z moimi sługami. Machnęłam na nie łapą, a te rozpłynęły się. Wadera uważnie przyjrzała się ranie.
- Możesz coś z tym zrobić? - spytała alfa.
- Można przyszyć łapę, ale dla odzyskania pełnej sprawności potrzebne będą zioła i czas - odrzekła.
Alfa odprawiła resztę wilków, tak że w jaskini pozostałam tylko ja i ona, a Viper udała się po niezbędne do całego zabiegu zioła.
- Zależy ci na nim prawda? - przerwała ciszę Aim.
Spojrzałam na nią zmieszana. Czy faktycznie tak jest? W odpowiedzi uśmiechnęłam się blado. Nie wiedziałam co myśleć. Pomimo wszystkiego, co się stało, a raczej co zrobił mi Mecilles nadal w jakimś stopniu mi na nim zależy... To chore. Ja jestem chora. Heh, chory psycholog. Paradoks.
Viperwolf wróciła z torbą ziół.
- Mogłabyś na razie wyjść? - odezwała się do mnie.
Bez wahania spełniam jej prośbę.
Wreszcie mogłam wejść do środka. Pierwsze co ujrzałam to uśmiechniętą Aimer - znak, że teraz będzie już tylko lepiej.
- Ktoś musi z nim trochę pobyć, żeby kontrolować czy wszystko w porządku - rzekła Viper.
- Zostaniesz? - spytała alfa.
Zawahałam się... Czy na pewno chcę?
- Ale... - zaczęłam niepewnie.
- Tylko na noc - przerwała mi - A rano przyślę Arkę Noego.
Nastała chwila ciszy.
- No dobrze - odezwałam się w końcu.
- W nocy może być niespokojny i mieć tzw. "gorączkę"- powiedziała Viperwolf - Jeżeli będzie rozpalony wtedy przyłóż to do rany - wręczyła mi jakiś liść - A gdy się obudzi powiedz mu, że za parę dni łapa odzyska dawną sprawność, wtedy zdejmiemy szwy. Jedyne co po tym pozostanie to blizna. Dasz radę zapamiętać? - zakończyła.
- Jasne - odparowałam - Tylko Aimer... Proszę nie zwlekaj z przysłaniem tamtego wilka - poprosiłam.
W odpowiedzi uzyskałam kiwnięcie głową. Wadery wyszły, a ja zostałam z nieprzytomnym basiorem. Położyłam się niedaleko sterty skór, na których się znajdował i obserwowałam czy wszystko w porządku.
Obudził mnie cichy jęk. Jęk bólu, ale nie tego fizycznego. Był to jęk spowodowany bólem psychicznym. Był środek nocy. Podeszłam do basiora i położyłam łapę na jego czole. Nie miał "gorączki" po prostu coś nieprzyjemnego mu się śniło. W tej samej chwili, gdy go dotknęłam, poczułam ukłucie w sercu. Jego sen musiał być naprawdę realistyczny i okropny. W pewnym momencie ciałem Mecillesa wstrząsnęła fala dreszczy. Czułam się niezręcznie, nie bardzo wiedziałam co zrobić. Dziwnie się zachowywał. W końcu ostrożnie położyłam się tuż obok niego. Może trochę się uspokoi.
Był już ranek. Na szczęście obudziłam się jako pierwsza i przeniosłam się na poprzednio zajmowane miejsce. Wreszcie obudził się też Mecilles. Z początku był nieco oszołomiony. Rozejrzał się dziko i popatrzył na przyszytą łapę. Później przeniósł wzrok na mnie.
- Co ty tu robisz? - spytał.
O dziwo w jego głosie nie było wściekłości, czy nienawiści, lecz nuta zdziwienia.
- Aimer poprosiła mnie, żebym z tobą była w nocy, by kontrolować czy wszystko gra - odrzekłam prawie jednym tchem.
Spróbował wstać, lecz nie udało się.
- Viper powiedziała, że masz leżeć przez kilka dni, by łapa odzyskała pełną sprawność - skwitowałam.
Posłał mi nerwowe spojrzenie.
- Miałaś być tu tylko w nocy po co tu jeszcze jesteś? - mruknął niezadowolony.
- W nocy strasznie się ciskałeś, już myślałam że coś jest nie tak z twoją lapą, ale okazało się że tylko coś ci się śniło.
- I CO MOŻE JESZCZE GRZEBAŁAŚ W MOIM UMYŚLE?! - ryknął - NIE POTRZEBUJĘ TWOJEJ ŁASKI, PO CO SIĘ W TO MIESZAŁAŚ?!
Poczułam lekkie ukłucie w sercu. Łzy napłynęły mi do oczu.
- BO CIĘ KOCHAM - odpowiedziałam wrzaskiem na wrzask - Choć nie spodziewam się, że wiesz co to znaczy - dodałam już o wiele ciszej, lecz nadal na tyle głośno by usłyszał to Mecilles.
Odwróciłam się i ruszyłam w stronę wyjścia. W przejściu minęłam stojącego basiora o białej sierści z niebieskimi znakami.
<Mecilles? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz