- Dlaczego sądzisz, że za tobą chodzę? - spytałam - Myślisz, że jesteś na tyle ważny, iż chciałoby mi się tracić czas na chodzenie za tobą?
Basior nie odpowiedział nic. Cały czas patrzył na mnie z nienawiścią.
- Śmieszny jesteś - rzuciłam od niechcenia.
Po tych słowach wpadł w furię i ruszył na mnie. Zjerzyłam sierść i kłapnęłam zębami tuż przed jego nosem, dzięki czemu zatrzymał się. Chyba nie spodziewał się takiej reakcji. Nie chciałam z nim dalej rozmawiać, a nawet przebywać. Bez słowa odwróciłam się i odeszłam. Tak jak się spodziewałam Mecilles nie potrafił odpuścić. Usłyszałam tylko warknięcie i szelest trawy. Znów leżałam przyciskana do ziemi z taką siłą, że ledwo łapałam oddech.
- Mam inne zdanie na temat tego kto tu jest śmieszny - wyszeptał.
Po moich plecach przeszła fala dreszczy. Nienawidzę gdy ktoś szepcze mi do ucha. Zaczynam czuć lęk i powracam myślami do przeszłości.
Basior chwycił za zabandażowaną łapę i ścisnął ją. Jęknęłam z bólu, a oczy napełniły się łzami. Zaczęłam się szarpać.
- ZOSTAW MNIE - wrzasnęłam w końcu.
Wilk puścił mnie, a ja uciekłam. Nie wiedziałam dokąd biegnę, po prostu chciałam być jak najdalej od niego. Po drodze kilka razy potknęłam się. Coraz mocniej kręciło mi się w głowie. Zataczałam się i wpadałam praktycznie na każde drzewo. W końcu zahaczyłam bandażem o leżącą na ziemi gałąź i rozerwałam go. Spojrzałam na łapę, przez uścisk Mecillesa zasklepione prawie całkiem rany popękały i znów krwawiły.
Udało mi się dotrzeć na polanę, ale nie miałam już sił. Padłam pomiędzy lawendę i wrzosy. Taki wysiłek w połączeniu z moim niedożywieniem nie mógł się skończyć dobrze. Czułam jak ból nasila się, w głowie huczało coraz głośniej. Popatrzyłam na łapę, zalana krwią. Przeniosłam wzrok na niebo. Wtem coś przeleciało nade mną, a raczej ktoś, Mecilles. Wylądował niedaleko mnie i usiadł. Patrzył na mnie dziwnym wzrokiem. Odwróciłam głowę, nie chciałam go widzieć. Nie miałam sił by się podnieść, więc mogłam tylko leżeć i spoglądać gdzieś w dal.
< Mecilles? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz