- Fariea wracaj tutaj. Nie jest dobrym pomysłem, abyś wychodziła na ten paskudny jakże świat. Zdechniesz po godzinie! - Mówił głośnym tonem. Rozglądał się.
Oparłam się plecami o pień. Nie wiedziałam co robić. Miałam o tyle szczęścia, że Cayk stracił węch. Jednak jego wzrok i słuch ... Wyskoczyłam zza drzewa. Nie można było dłużej czekać. Biegłam przed siebie. Pech chciał iż natrafiłam na nocnych strażników, którzy wyszli zza zakrętu. Uderzyłam w jednego.
- Fariea? Co tutaj robisz. Nie powinnaś być w pokoju? - Na jego twarzy było widać wyraźnie zdenerwowanie. Już chciał mnie złapać, gdy odskoczyłam i zmieniłam kierunek. Ruszyłam do przodu. Za plecami usłyszałam krzyk Alfy " łapać ją ".
Brakło mi dechu w piersiach. Cała straż ruszyła za mną. Miałam ich na ogonie. Za późno było na odwrót. Nie chciałam dostać kolejnej kary. Ja po prostu pragnęłam wolności. Po policzkach spłynęły łzy. Przede mną pojawił się spory spad w dół. Nie udało mi się zatrzymać. Lecz próbowałam i pośliznęłam się. Runęłam w dół, turlając się co było bolesne. Poczułam ostry skręt w kościach. Odzyskałam równowagę na dole. Wstałam i zaczęłam biec. Kończyły mi się jakiekolwiek siły. Nie pociągnę tak dłużej. Ostry skręt w lewo i wskoczyłam w wysoką trawę. Zakryłam nią całe ciało. Przyłożyłam pysk do ziemi. Na zielonym odcieniu zaczęły malować się dwie białe kreski. Były one na moich uszach. Zaczęłam cofać się energicznie, gdy zobaczyłam straż biegnącą do przodu. Nie zauważyli mnie. Wyszłam z trawy na drugim końcu. Stanęłam na leśnej dróżce. Całe ciało było roztrzęsione oraz brudne i posiniaczone. Z tylnej łapy ciekła krew. Nagle zauważyłam przed sobą sylwetkę. Znaleźli mnie? Nie za dużo widziałam. Ciało było wycieńczone. Podkuliłam ogon i przybliżyłam się do ziemi. Głowę pochyliłam jak najbardziej, aby ukazać jak największą uległość. Niebieska esencja z moich łez zaczęła pokrywać ziemię. Mimo to w ciszy, czekałam na karę
< Ktoś? Fariea nie odezwie się od razu. Spory kawał czasu nie mówiła... >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz