wtorek, 24 lipca 2018

Od Kene cd. Venus

Właściwie to zacząłem zastanawiać się dlaczego zgodziłem się na tę okropną podróż. No taak, słońce zaczęło mnie już przypiekać i od kilku dni marzyła mi się kąpiel. Przyznaję, mogłem to przemyśleć i w samotności udać się nad jakieś źródła, ale czasu nie cofnę. Lesarowi za to w pełni odpowiadają ciepłe promienie, może się nagrzać. 
- Mówię jedynie, że ten wodospadzik nie robi na mnie żadnego wrażenia. To nie jest od razu narzekanie - przewróciłem oczami, na komentarz wadery.
- Mieliśmy popływać - przy tych słowach ochlapała mnie wodą. Skrzywiłem się, ale nie mogłem już się wycofać. Wskoczyłem do wody, posyłając na waderę niewielką falę. Na podobnym przekomarzaniu się spędziliśmy następne dwadzieścia minut. Venus za wszelką cenę chciała zmoczyć mi głowę, a ja usilnie i skutecznie tego unikałem. Odciągałem ją od siebie ogonem.
- Jesteś potworny! Przyszliśmy się tu schłodzić, a ty co? - zrobiła zniechęconą minę.
- Nie jesteśmy na takim poziomie zażyłości żebyś mogła widzieć mnie ulizanego - parsknąłem śmiechem, gdyż szczerze mnie to rozbawiło.
Wyszedłem na ląd, otrzepując się z wody. Huh, trochę minie zanim wyschnę. Przez to, że cała moja sierść jest mokra wyglądam na jeszcze chudszego niż zwykle. Wyglądam jak szkielet odziany w skórę, normalnie modelki to mi pewnie zazdroszczą.
- Robi się chłodno - mruknęła wilczyca, którą zimny wiatr zmusił do silnego zmrużenia oczu. 
- Pogoda tutaj potrafi zmienić się w przeciągu chwili. Jeśli zamierzamy tu zostać jeszcze przez jakiś czas, powinniśmy rozpalić ognisko. 
- Dobry plan - kiwnęła głową. Zabraliśmy się za zbieranie chrustu. Mój ogon obijał się o drzewa, do głowy wpadł mi pomysł co gdyby tak... tym ogonem móc coś przeciąć? Przez mój umysł przeleciała wizja, wyglądająca niczym retrospekcja za mgłą. Ktoś właśnie w ten sposób pozbywał się przeszkód. 
Potrząsnąłem głową, aby pozbyć się tego głupiego pomysłu. Kiedy zgromadziliśmy odpowiednią ilość gałęzi Venus rozpaliła ogień. Oczywiście musiała też usiąść w żarze. 
- Mogłabyś..? - spojrzałem na nią, na mój komentarz ta się roześmiała.
- Tu jest najcieplej.
- To nie znaczy, że powinnaś siedzieć w ognisku. Psik, psik - przegoniłem ją i zacząłem poprawiać płonące badyle. Robiłem to pazurami, aby się nie poparzyć. - Możesz już myśleć nad historią.
- Dlaczego ja? 
- Jest ognisko, jest opowieść. Los zadecydował, że to ty masz mówić.
- Los czyli ty?
- Możliwe. Zauważyłem, że zdychasz wewnętrznie kiedy musisz siedzieć cicho. 
- Stoi. Ale przydałoby się coś do przegryzienia. Idealnie na wieczór.
- Nie jestem głodny, ale nie zatrzymuję, ruszaj na polowanie - machnąłem łapą, układając się blisko płomieni, aby się ogrzać i wysuszyć.

<Venus?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz