Wgapiając się w przestrzeń przysnęło mi się. Kiedy otworzyłem oczy dochodziło południe. Zaschło mi w pysku, więc skierowałem się pół kilometra na zachód, skąd słyszałem szum jakiejś rzeki... A może zwykłego strumienia?
Powędrowałem tam, przedzierając się przez nieznośną roślinność, która nagle stała się mi niezwykle uporczywa. Z odległości kilku metrów do wodopoju już wiedziałem, że ktoś tam stoi. Zachowując jednak stoicki spokój, zbliżyłem się.
- Kim jesteś? - obcy wilk zadał mi pytanie, gdy tylko wyłoniłem się z krzaków.
- Nie wiem czy powinno cię to interesować, tym bardziej, że nie należysz do tutejszej watahy. - odpowiedziałem bez zbędnych emocji.
- A gdzie są jakieś Alfy? Chętnie bym w końcu do jakiejś watahy dołączyła. Nie proszę cię o to być mnie do nich prowadził, ale żebyś chociaż mi powiedział gdzie mogę znaleźć, którąś z Alf.
- Wpierw dla świętego spokoju zmyj tą krew z pyska i łap - rzuciłem w jej stronę, schylając się, by zaczerpnąć kilka łyków. Woda natychmiastowo zgasiła moje pragnienie.
Wadera wyglądała już schludniej, więc nie tracąc głosu na więcej słów ruszyłem w stronę centrum. Po kilku krokach dorównała do mnie.
- Jestem Harytia, a ty? - spytała, jakby chcąc przerwać niezręczną ciszę. Posłałem jej jedno z moich spojrzeń, delikatnie mierząc ją wzrokiem. Ciekawy wygląd.
- Kene - odparłem po dłuższej chwili.
- Czym się zajmujesz? - czyli nadal nie zrezygnowała z rozmowy, no cóż.
- Alchemik. A ty jeszcze nie masz zajęcia. Za moment będziemy.
Zaprowadziłem ją pod drzewo, kiwając delikatnie głową, aby weszła do środka. Ja tymczasem udałem się do pobliskiego lasu poszukać kilku roślin. Pech chciał, że nie mam do kogo się zwrócić w sprawie ziół. Przynajmniej się na nich znam.
<Harytia? Przyda mi się zielarka, od której mogę wziąć roślinki xD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz