poniedziałek, 2 lipca 2018

Od Venus cd. Akfinaich

 Moja skleroza dała o sobie znak. Dodatkowo była jedyna winną temu że mój dzienniczek, a dokładnie spis przepisów na mikstury leczące i tym podobne, została gdzieś w bibliotece w której ostatnio szukałam czegoś co by odgoniło te wredne, małe, denerwujące, hałaśliwe, nieuchwytne i krwiopijne owady zwane potocznie komarami. Jak ja nienawidzę wszelkiego robactwa. Fuj...
Zmieniając się w pył, by w mgnieniu oka dotrzeć tam gdzie mógł być ten durny spis. Chwilkę później byłam już wewnątrz miejsca docelowego. Miałam już zabrać się za czytanie, ale moje paczałki wypatrzyły czerwona czuprynkę. To jako przylepa zawodowa moim obowiązkiem jest się przywitać. Podreptałam w stronę Akfi'ego zaczytanego w jakiejś ciemnoszarej książce z zegarkiem.
- Cześć Akfinaich. - rzuciłam, a basior natychmiast zamykając czytany przedmiot.
- Hey... Co słychać? - odparł jakoś leciutko zestresowany. Nie to że jestem wścibska... Ale co poradzić kłamać nie będę jestem wścibska! Co poradzić nic z tym nie zrobię. W końcu zakazany owoc smakuje najlepiej!
- Dziennika szukam. Ostatnio zostawiłam go gdzieś tu... Widziałeś gdzieś może taki czarny z białym napisem? - spytałam z nadzieją. A zmiana tematu widocznie przypadłą do gustu Akfi'emu.
- Nie, ale może pomogę ci szukać.
- Więcej łap nie zaszkodzi - cicho się zaśmiałam po czym ruszyłam w miejsce, gdzie zguba miała największe szanse na odnalezienie. Mówiąc w prost do działu z alchemią.


<Akfinaich?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz