- To naprawdę dla mnie? - Spytałam bardzo cichym i niezrozumiałym głosem.
- Tak, oczywiście. - Odpowiedział nieco zdziwiony.
Skierowałam wzrok na śniadanie. Eredin już jadł. Po chwili i ja zamoczyłam zęby w krwi. Powoli przegryzając kości, odczuwałam lekki ból zębów.
- Coś nie tak? - Przerwał ciszę, oblizując się.
- Nie jadałam *odkaszlnięcie* takich posiłków. - Spuściłam wzrok w dół. Samiec przekrzywił głowę.
Po jedzeniu zapadła cisza. Ani ja ani on nie odzywaliśmy się. Na zewnątrz zaczął padać deszcz. Po ciele przeszły mi dreszcze. Czułam się naprawdę dziwnie od czasu, gdy nikt nie zabraniał mi mówić.
- Znajdujemy się na teranie watahy... - Przerwał moje rozmyślenia. - Watahy Ciemnej Pełni. Dołączyłem tutaj nie dawno. - Po tym co powiedział narósł we mnie strach. Jest to teren watahy, a on zaprosił obcego wilka? Alfa na pewno będzie zła. Położyłam po sobie uszy.
- Ale spokojnie. Alfa na pewno nie będzie zła. - Jakby wiedział o czym myślę. Powiedział, gdy zauważył, że się boję. Uśmiechnął się. Często to robił. Widać było że jest optymistycznie nastawiony do świata.
To co rzuciło mi się w oczy po paru minutach ciszy to to że Eredin nie miał ogona. Pierwszy raz widziałam basiora bez ogona. Moda? A może coś przeżył? Chciałam zadać takie pytania, ale ciężko było mi powiedzieć cokolwiek.
Rozpadało się mocniej. Potężny wiatr pokazał swoją siłę. Można powiedzieć iż rozpoczęła się deszczowa wichura w środku dnia. Niesamowite. Westchnęłam.
- Nie lubisz wody?
- Nie miałam z nią kontaktu.
- Nie piłaś wody? - Zaśmiał się.
- Nie pływałam. W gruncie rzeczy nawet nie wiem co piłam.
- Gdzie ty trafiłaś... - Syknął pod nosem. Nie zdziwiła mnie taka reakcja. Była... normalna? Tak myślę. Nagle parę kilometrów kwadratowych zostało spowite przez głośne wycie wilka. Nic nie zrozumiałam. Było bardzo nie wyraźne. Ale widocznie zaciekawiło samca.
< Eredin? Może to nie wilk, tylko coś innego? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz