poniedziałek, 9 lipca 2018

Od Mecillesa cd. Lileith

Wadera widząc mnie odpłynęła dalej. To dobrze, mam w końcu spokój, choć chciałbym wtopić kły w jej krtań. Myśli że tak łatwo jest każdemu żyć normalnie i zapomnieć o tym co się stało. Warknąłem na myśl o jej ostatnich słowach i odszedłem. Niestety los chciał, żebyśmy się ciągle spotykali. Nie było dnia żebym jej nie zauważył. Denerwowało mnie to, wiedziałem że nigdy nie zaznam spokoju. Nigdy.
~*~
Był wieczór, właśnie miałem iść spać, gdy nagle zauważyłem wilki. Było ich z dziesięć. To były dusze wilków. Jedna podeszła bliżej i powiedziała:
-Mecillesie...
-Skąd znasz moje imię?!- wstałem i przygotowałem się do ataku.
-Jak mogłabym nie znać imienia mojego syna?
-To jakieś żarty?!- nie wiedziałem czy w to wierzyć.
-Mecilles, wiem że masz trudno w życiu. Nie chciałam Cię opuścić.- westchnęła i dodała- Synu, musisz uważać.
-Na co?
-Na mego męża, na twego ojca.
-NIE ŻYJE TAK JAK TY!- Wrzasnąłem, a z moich oczu popłynęło kilka łez.
-Musisz znać prawdę.
-Jaką?!
-To twój ojciec nas zabił.
Wybałuszyłem oczy, nie mogłem wydusić ani jednego słowa. Matka kontynuowała:
-Musisz znaleźć starożytny kamień, to jedyny sposób by go pokonać.
-Zabiję go machnięciem łapy!!- przepełniła mnie nienawiść do ojca.
-Nie rozumiesz jeszcze tego. Mecillesie, nie długo poleje się krew. Ojciec twój chce znaleźć ostatniego z naszego rodu...- za nim coś powiedziałem zniknęła.
Jej słowa mnie bardzo zdziwiły, przez całą noc nie spałem.
Gdy było już jasno, wyszedłem z jaskini by zapolować na coś. Ciągle myślałem o ostatnich słowach matki. Nie mogłem o nich zapomnieć. Jak mój ojciec, mógł zabić całą rodzinę, tylko nie mnie? Nie mógł tego zrobić? Czy może nie chciał? Byłem wściekły. Zabijałem każde zwierzę jakie zobaczyłem, ale nie każde zjadałem.
Następnego dnia zacząłem trenować. Nauczyłem się świetnie władać mieczem i łukiem, a także uczyłem się walki wręcz. Dni mijały, a ja coraz bardziej byłem lepszy. Uczyłem się i radziłem sobie coraz lepiej. Cieszyło mnie to.
Pewnego dnia, gdy doskonaliłem moje techniki walki, zobaczyłem waderą z bandażem na łapie. Patrzyła na mnie, myśląc że jej nie widzę. By zaatakować z zaskoczenia, dawałem jej tak myśleć. Gdy byłem gotowy, skoczyłem. Lileith, nie spodziewając się tego, nie zdążyła uciec, a ja ją przygniotłem. Próbowała się wyrwać, ale nie dawałem jej tego zrobić. Wiedziałem jak złapać, by nie mogła uciec. Zapytałem:
-Czemu ciągle się na mnie gapisz? Czemu za mną chodzisz? Myślałem że masz mnie dosyć.- wadera nic nie mówiła więc szepnąłem jej do ucha- Wiem że się boisz, każdy mnie uważa za potwora. Więc teraz uciekaj póki nie wpadłem w furię.
Puściłem ją by mogła uciec.
<Lileith?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz