- Wszystko dobrze?! - usłyszałem krzyk towarzyszącego mi basiora.
A jak ci się wydaje do cholery? Czuję się jak młody bóg!
Wiatr uderzający mnie po pysku nie przeszkodził mi w wykryciu krwotoku z nosa. Po chwili bowiem poczułem w ustach metaliczny posmak. Jednak to nie czas i miejsce, aby zacząć rozmyślania na temat "dlaczego krew ma taki smak"?
Cholebka, liczyłem, że wytrzymam choć chwilę dłużej. Co ja plotę, planowałem dojść do końca. Nie mam już jednak wyboru, kiedy łapy zaczęły mi się robić jak z waty, zmuszony zostałem do zakończenia moich prób pokonania żywiołu uczciwie.
Zanim położyłem się na niepewnych skałach, zdążyłem otoczyć głowę czymś na kształt kuli, teksturą przypominającą granit. Dałem sobie chwilę na uspokojenie się, a materiał chroniący teraz moje uszy ( i w sumie resztę ) zmieniłem w szkło, nieprzepuszczające do mnie żadnego dźwięku. Największy plus, który zwalał na kolana wszystkie wady. Cisza... nie usłyszę nic od Akinaicha. Nie jest to aż tak ciężkie jak się spodziewałem, jednak... tlenu starczy mi na pół godziny, później muszę wpuścić świeże powietrze, czyli narażam się na ponowne zasłabnięcie. Też ci matka natura dała uszy, Kene. Pomachałem łapą w stronę towarzysza, dając mu znak, że możemy ruszać dalej. Pokiwał głową, mrużąc oczy, kiedy fala powietrza uderzyła go w pysk. W tej samej chwili nad nami pojawiło się piękne zjawisko. Nigdy nie sądziłem, że wir powietrza pochłonie ogień i stworzy płomienny obraz. Przysiągłbym, że wyglądało to jak feniks, wybierający się na swój ostatni lot, mający zaraz wydać z siebie dźwięk i błysnąć na niebie, paląc okoliczne kępki traw. Niestety nie zostaliśmy, aby zobaczyć to zjawisko, bo rozgrywało się ono tuż nad nami, a ja już czułem, jak kilka włosów przypala mi się na ogonie.
<Akfinaich?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz