wtorek, 29 maja 2018

Od Xever'a do Venus

Chłodne powietrze wypełniało moje płuca, a żołądek - nic. Pora coś zjeść. ponieważ dnia wczorajszego miało się za dużo roboty na tak błahe rzeczy.  Mam ochotę na sarninę, ale czy uda mi się znaleźć właśnie to pożywienie? Ruszyłem w stronę jeziora, tak mi bynajmniej podpowiadał instynkt. No cóż, czasami dobrze jest być wilkiem, chociażby to.Wraz z kolejnymi krokami coraz mocniej czułem zapach sarny. Po kilku minutach byłem na miejscu. Instynkt mnie nie zwodził - przy jeziorze zauważyłem dość sporą grupkę jeleniowatych. Muszę uważać żeby ich nie spłoszyć i nie tylko... Nie chcę zaliczyć kopniaka od którejś z tych saren. Tego akurat nie chcę. Zacząłem skradać się do stada. Dość pokaźne. Po chwili cichego obserwowania przyszłego posiłku zauważyłem ją - ranną sarnę. Cóż rana była dość poważna, nie przetrwa długo więc czas ukrócić jej cierpienia. 
Prędzej czy później i tak zginie. Nic się nie stanie, jeśli okaże się ona moim posiłkiem.
Jednak jest jeszcze coś czego się boję - niepowodzenie.
Sarna oczywiście jakimś magicznym sposobem może zostać "obroniona" lub po prostu ucieknie.
W sumie mógłbym wtedy poprosić watahę o pomoc, ale niestety ja  nie proszę nikogo o przysługę. Skoczyłem na nią i zacząłem dusić. Dlaczego ja się w ogóle bałem o niepowodzenie? Wszystko poszło zgodnie z planem,a może nawet lepiej. Tak mi się tylko zdawało bo poszło zdecydowanie za łatwo. Gdy sarna była już martwa poczułem ostry zapach innego wilka, a raczej wadery. Kłopoty?

<Venus?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz