Do watahy dołączyłem zaledwie parę dni temu, a już
mniej więcej wiedziałem gdzie co jest. Rozeznanie się w terenach zajęło
mi wyjątkowo mało czasu, a przyznam, że kraina ów wcale nie jest taka
mała. Dowiedziałem się też, że właśnie tu, gdzie aktualnie przebywam,
znajduje się najczystsza woda w watasze. Schyliłem pysk i zacząłem
łapczywie pić wodę z wodospadu. W pewnym momencie odgłos chlipania który
wydawałem zaczęła zagłuszać kłótnia. Dwa głosy brzmiały dość dziwnie,
tak nieswojo, obco, jeden zaś wydawał mi się znajomy. Oderwałem się od
wodopoju i zacząłem iść w kierunku głosów. Szpieg ze mnie kiepski,
jednak wilki były tak zajęte krzyczeniem na bogu winną waderę, że nie
zdołały zauważyć mojego nieudolnego przyczajenia. Sprzeczka miała
miejsce na perypetiach Lasu Kasshim, nieopodal wodospadu. Wysiliłem
słuch.
- Pani to chcieć, a teraz nie chcieć! - Powiedział z wyrzutami basior o szarawym umaszczeniu.
- Tak się nie robić! - Uzupełnił wypowiedź szarego, brązowy samiec.
-
Przepraszam, myślałam, że są to lisy miniaturki.. - Odpowiedziała
stłamszona wadera. Bingo. Poznałem ją. Zresztą, jak można by nie poznać
tak subtelnej a zarazem nietuzinkowej postaci jak Aimer. Chrząknąłem
głośno, dając do zrozumienia, że wilki mają gościa.
-
Wybaczcie śmiałość, ale pozwoliłem sobie podsłuchać skrawek rozmowy.
Czego panowie nie rozumieją w odmowie? Każdy klient ma prawo odmówić, to
chyba jasna sprawa. Wyglądacie na doświadczonych w handlu więc skąd ta
złość? - Starałem się załagodzić sytuację. Dopiero teraz zwróciłem uwagę
na to, co jest obiektem handlu. W niewielkich drewnianych skrzynkach,
poupychane jeden przy drugim były małe, niewinne i zapewne magiczne
liski, każdy inny od drugiego po prostu wachlarz kolorów. Może jestem
przewrażliwiony, ale niektóre wydawały mi się lekko wychudzone.
Zwróciłem wzrok na Aimer, wydawała mi się ona smutna. Wadera spoglądała
to na lisy, to na mnie. Trzeba by być głupcem, żeby nie zrozumieć, że
wadera prosi o pomoc. Westchnąłem cicho i przymrużyłem oczy. Handlarze
nieco się uspokoili, zamiast krzyków i wyrzutów zaczęli tylko mamrotać
coś pod nosem. Wlepiłem wzrok w drzewo które umieszczone było tuż za
basiorami i wrzasnąłem w głos:
- Niedźwiedź!!! - Chwyciłem
skrzynkę i wrzuciłem ją na swój grzbiet, tą mniejszą zacisnąłem w
zębach, ruchem głowy pokazałem waderze żeby stąd wiała, sam zacząłem
gnać przed siebie. To chyba najgłupsze co zrobiłem w życiu, no ale czego
się nie robi dla tych niebieskich oczu.
<Aimer? No to nieźle xDD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz