niedziela, 6 maja 2018

Od Ryena

Do watahy dołączyłem zaledwie parę dni temu, a już mniej więcej wiedziałem gdzie co jest. Rozeznanie się w terenach zajęło mi wyjątkowo mało czasu, a przyznam, że kraina ów wcale nie jest taka mała. Dowiedziałem się też, że właśnie tu, gdzie aktualnie przebywam, znajduje się najczystsza woda w watasze. Schyliłem pysk i zacząłem łapczywie pić wodę z wodospadu. W pewnym momencie odgłos chlipania który wydawałem zaczęła zagłuszać kłótnia. Dwa głosy brzmiały dość dziwnie, tak nieswojo, obco, jeden zaś wydawał mi się znajomy. Oderwałem się od wodopoju i zacząłem iść w kierunku głosów. Szpieg ze mnie kiepski, jednak wilki były tak zajęte krzyczeniem na bogu winną waderę, że nie zdołały zauważyć mojego nieudolnego przyczajenia. Sprzeczka miała miejsce na perypetiach Lasu Kasshim, nieopodal wodospadu. Wysiliłem słuch.
- Pani to chcieć, a teraz nie chcieć! - Powiedział z wyrzutami basior o szarawym umaszczeniu.
- Tak się nie robić! - Uzupełnił wypowiedź szarego, brązowy samiec.
- Przepraszam, myślałam, że są to lisy miniaturki.. - Odpowiedziała stłamszona wadera. Bingo. Poznałem ją. Zresztą, jak można by nie poznać tak subtelnej a zarazem nietuzinkowej postaci jak Aimer. Chrząknąłem głośno, dając do zrozumienia, że wilki mają gościa.
- Wybaczcie śmiałość, ale pozwoliłem sobie podsłuchać skrawek rozmowy. Czego panowie nie rozumieją w odmowie? Każdy klient ma prawo odmówić, to chyba jasna sprawa. Wyglądacie na doświadczonych w handlu więc skąd ta złość? - Starałem się załagodzić sytuację. Dopiero teraz zwróciłem uwagę na to, co jest obiektem handlu. W niewielkich drewnianych skrzynkach, poupychane jeden przy drugim były małe, niewinne i zapewne magiczne liski, każdy inny od drugiego po prostu wachlarz kolorów. Może jestem przewrażliwiony, ale niektóre wydawały mi się lekko wychudzone. Zwróciłem wzrok na Aimer, wydawała mi się ona smutna. Wadera spoglądała to na lisy, to na mnie. Trzeba by być głupcem, żeby nie zrozumieć, że wadera prosi o pomoc. Westchnąłem cicho i przymrużyłem oczy. Handlarze nieco się uspokoili, zamiast krzyków i wyrzutów zaczęli tylko mamrotać coś pod nosem. Wlepiłem wzrok w drzewo które umieszczone było tuż za basiorami i wrzasnąłem w głos:
- Niedźwiedź!!! - Chwyciłem skrzynkę i wrzuciłem ją na swój grzbiet, tą mniejszą zacisnąłem w zębach, ruchem głowy pokazałem waderze żeby stąd wiała, sam zacząłem gnać przed siebie. To chyba najgłupsze co zrobiłem w życiu, no ale czego się nie robi dla tych niebieskich oczu.
<Aimer? No to nieźle xDD>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz