Jestem tutaj nowy, właściwie
znam tylko Alfę watahy. Nie mam aktualnie z kim porozmawiać, pośmiać
się ani nikomu poprawić humoru. Chyba czas wyruszać na poszukiwanie
ziomków, znajomych i może nawet przyjaciół. Byłem w dobrym humorze ,
pewien że nikt nie zdoła mi go zepsuć. Ale chyba się pomyliłem...
Ponieważ właśnie w tym momencie jakaś samica wpadła na mnie z impetem. W
dodatku idąc sobie tak miała zamknięte oczy jakby rozmyślała o
niebieskich migdałach, które ja też z chęcią bym skonsumował. Ahh tak
wyobraźnia, piękne chwile... Jednak ta nie była jedną z nich. Z lekka
wybity z rytmu i dnia który miał być piękny warknąłem pod nosem na
waderę. Która nie miała mi tego za złe i w dodatku mnie przeprosiła.
Szczerze zrobiło mi się głupio, lecz było za późno. Wadera o szramie na
pysku zniknęła z mojego pola widzenia, tak szybko jak się pojawiła.
Choć najbardziej w oczy rzucała się blizna, to ja dostrzegłem również
jej nietypowe różowe ślepia. Z lekka ją zapamiętałem, ale jej
imię...tego nie poznałem. Nie dane mi było dowiedzieć się jak ono brzmi.
Udałem się do Aimer-Alfy watahy w której mieszkam od niedawna. Musiałem
zapytać jak ma na imię wadera którą spotkałem, bo jak na pierwsze
spotkanie to nie było odpowiednie. Szybko znalazłem skrzydlatą waderę a
ona poprosiła bym podał jej rysopis. Po chwili jednak nie był już on
potrzebny, choć go podałem. Niejaka Diathesis zjawiła się i wystąpiła
przed szereg witając się z gromadą wilków. Wszyscy spojrzeli na nią spod
byka, ja zażenowany do reszty ich zachowaniem mruknąłem.
- Siema. - odpowiedziałem z radosnym uśmiechem.
Nie chciałem by nasze drugie spotkanie wyglądało jak pierwsze.
- Mogę na słówko? - podszedłem do niej i zapytałem cicho.
Kiwnęła głową i ruszyła za mną. Kiedy byliśmy już wystarczająco daleko powiedziałem:
- Sory za tamto, po prostu ...miałem mieć dobry dzień. Jednak idealnego niema. Ogółem mam na imię Xever, a Ty to ta Diathesis?
<Diathesis?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz