W mojej głowie kłębiło się mnóstwo myśli. Potwór zbliżał się do nas
wolno z wielkim uśmiechem na szkaradnej twarzy. Tylko tego brakowało...
- Scarlett! Mówię do ciebie... - Ken uniósł lekko głos.
- Przepraszam.
Przyjrzałam się głębiej temu dziwadłu i momentalnie dotarło do mnie co cały czas szeptał...
- Illusiaaaaa... Illlusiaaaa... - Szepty rozległo się w moim umyśle.
Czyżby miał moc wkradania się do cudzych myśli? Na mojej twarzy pojawił się grymas, a on wyszczerzył się jeszcze bardziej.
Czyli jednak...
- Kendriu! - wykrzyknęłam. - Znajdujemy się w iluzji. Najwyraźniej ten potwór nas w niej uwięził.
Moje oczy zmieniły swoją barwę na kolor czerwony. Chciałam użyć na tym czymś jednej z mojej mocy, a mianowicie spróbować go unieruchomić, za pomocą sterowania jego krwią. Wszystko to poszło jednak na marne, a ja szybko zdałam sobie sprawę, iż w tej iluzji nie mogę używać moich największych atutów.
Głowa rozbolała mnie niemiłosiernie, gdyż ta sztuczka kosztowała mnie najwięcej energii, w dodatku wykonanie jej bez wcześniejszego przygotowania nie miało zbyt dobrych skutków.
Zamrugałam kilka razy oczami, podczas gdy basior rzucił się na stwora. Niewiele jednak zrobił, ponieważ to coś było zdecydowanie silniejsze od niego... Mimo to zadrapał go nieco i czarna maź zaczęła sączyć się ze skóry owego monstrum. Okazało się również, iż upiór skradł Kendriu jego umiejętności związane z lodem i teraz mógł używać ich sobie bez większych przeciw wskazań. Podeszłam bliżej by nieco pomóc mojemu towarzyszowi, lecz wtedy przede mną ukazałam się... ja?! Druga Scarlett zastawiła mi drogę po czym również zmieniła się w potwora.
Świetnie...
Skoczyła w moją stronę chcąc mnie uszkodzić, lecz zwinnie ją wyminęłam. Szybko okazało się, że i ona skradła moje umiejętności. W końcu miarka się przebrała, gdy ponownie przybrała moją postać. Starałam się jakoś zwalczyć to coś. Gdy ją zraniłam ponownie czarna maź wyleciała spod skóry. Rozległ się okropny ryk, który nieco ogłuszył mnie i Kendriu. Kątem oka spojrzałam na basiora. Właśnie jakimś cudem udało mu się zamrozić potwora, a co za tym idzie – skutecznie go unieruchomić. Skoro jemu szło tak dobrze, to i ze mną nie mogło być gorzej. Poczułam, że jednak możemy to jednak wygrać i włożyłam jeszcze więcej siły w próbę zabicia monstrum. Szybko moja nadzieja wyparowała, gdy stwór złapał wilka. Zagapiłam się nieco, myśląc jak mogę mu pomóc i wtedy druga ,,ja" owinęła wokół mojego ciała coś w rodzaju bardzo mocnej gumy, przez którą nie mogłam się ruszyć. Przyczepiła ją bez większego wysiłku do sufitu jaskini i takim oto sposobem teraz to ja patrzałam z góry na całą resztę, a w mojej głowie słyszałam jeszcze okropny śmiech mojego przeciwnika.
- Scarlett! Mówię do ciebie... - Ken uniósł lekko głos.
- Przepraszam.
Przyjrzałam się głębiej temu dziwadłu i momentalnie dotarło do mnie co cały czas szeptał...
- Illusiaaaaa... Illlusiaaaa... - Szepty rozległo się w moim umyśle.
Czyżby miał moc wkradania się do cudzych myśli? Na mojej twarzy pojawił się grymas, a on wyszczerzył się jeszcze bardziej.
Czyli jednak...
- Kendriu! - wykrzyknęłam. - Znajdujemy się w iluzji. Najwyraźniej ten potwór nas w niej uwięził.
Moje oczy zmieniły swoją barwę na kolor czerwony. Chciałam użyć na tym czymś jednej z mojej mocy, a mianowicie spróbować go unieruchomić, za pomocą sterowania jego krwią. Wszystko to poszło jednak na marne, a ja szybko zdałam sobie sprawę, iż w tej iluzji nie mogę używać moich największych atutów.
Głowa rozbolała mnie niemiłosiernie, gdyż ta sztuczka kosztowała mnie najwięcej energii, w dodatku wykonanie jej bez wcześniejszego przygotowania nie miało zbyt dobrych skutków.
Zamrugałam kilka razy oczami, podczas gdy basior rzucił się na stwora. Niewiele jednak zrobił, ponieważ to coś było zdecydowanie silniejsze od niego... Mimo to zadrapał go nieco i czarna maź zaczęła sączyć się ze skóry owego monstrum. Okazało się również, iż upiór skradł Kendriu jego umiejętności związane z lodem i teraz mógł używać ich sobie bez większych przeciw wskazań. Podeszłam bliżej by nieco pomóc mojemu towarzyszowi, lecz wtedy przede mną ukazałam się... ja?! Druga Scarlett zastawiła mi drogę po czym również zmieniła się w potwora.
Świetnie...
Skoczyła w moją stronę chcąc mnie uszkodzić, lecz zwinnie ją wyminęłam. Szybko okazało się, że i ona skradła moje umiejętności. W końcu miarka się przebrała, gdy ponownie przybrała moją postać. Starałam się jakoś zwalczyć to coś. Gdy ją zraniłam ponownie czarna maź wyleciała spod skóry. Rozległ się okropny ryk, który nieco ogłuszył mnie i Kendriu. Kątem oka spojrzałam na basiora. Właśnie jakimś cudem udało mu się zamrozić potwora, a co za tym idzie – skutecznie go unieruchomić. Skoro jemu szło tak dobrze, to i ze mną nie mogło być gorzej. Poczułam, że jednak możemy to jednak wygrać i włożyłam jeszcze więcej siły w próbę zabicia monstrum. Szybko moja nadzieja wyparowała, gdy stwór złapał wilka. Zagapiłam się nieco, myśląc jak mogę mu pomóc i wtedy druga ,,ja" owinęła wokół mojego ciała coś w rodzaju bardzo mocnej gumy, przez którą nie mogłam się ruszyć. Przyczepiła ją bez większego wysiłku do sufitu jaskini i takim oto sposobem teraz to ja patrzałam z góry na całą resztę, a w mojej głowie słyszałam jeszcze okropny śmiech mojego przeciwnika.
<Kendriu? Nie wiedziałam co napisać :D>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz