- Wyglądają na dosyć cenne... nie popsujesz ich? - spytałam z lekkim powątpieniem w głosie.
- Znam się na takich rzeczach. - bąknął pod nosem dalej kreśląc wzory na krysztale.
Podeszłam więc kilka kroków bliżej, również przyglądając się świecidełkowi.
- Jest piękny
- Wiem, idealnie nadawałby się do mojego wynalazku.
- Ciekawe kto go tu umieścił... - Przekrzywiłam głowę lekko w bok.
- Nie wiem... Ale chciałbym go sobie wziąć. - Uśmiechnął się lekko. - Myślisz, że jest ich tu więcej?
- Możliwe... Rozejrzałabym się tu bardziej, tak na wszelki wypadek. - Powiedziałam odchodząc trochę dalej.
Kendriu został przy krysztale dalej go podziwiając, podczas gdy ja odkryłam kolejne dwa korytarze. Po dłuższym namyśle poszłam w lewo. Z początku ciemność nieco mnie przerażała, lecz okazało się że w ścianach jaskini ukryte są inne świecące kamienie tworząc jakby ścieżkę prowadzącą dalej. Z początku po mojej głowie krążyły myśli związane z jakimś większym skarbem, lecz niedługo później opuściły one mój mózg. Usłyszałam dziwne dźwięki dochodzące z oddali i szybko pożałowałam, iż basiora przy mnie nie ma. Co jak co, ale we dwójkę zawsze raźniej. Mimo to dalej brnęłam przed siebie, napędzana czystą ciekawością. Odgłosy stały się coraz bardziej głośne i napędziły mi niemałego stracha. W końcu ujrzałam światło, które mnie oślepiło i pobiegłam tam jeszcze szybciej. Niepewnie wychyliłam się zza rogu i poczekałam aż moje oczy przyzwyczają się do dziwnego blasku. I właśnie wtedy zauważyłam dość dużego potwora leżącego pośrodku pomieszczenia. Najprawdopodobniej spał... A za nim spoczywał kolejny kryształ. Lecz kilka razy większy niż ten, którego widzieliśmy w poprzedniej jaskini. Muszę zawołać Kendriu... Z pewnością mu się to spodoba. Już miałam się odwrócić i przekazać dobrą informację mojemu towarzyszowi, gdy nagle stwór otworzył oczy.
Wspomniałam już, że mam pecha?
Rozejrzał się po pomieszczeniu, lecz najwyraźniej mnie nie zauważył. Tak więc po cichu ruszyłam za siebie co chwila oglądając się czy aby na pewno nic za mną nie podąża.
Biegiem ruszyłam w stronę basiora i ujrzawszy go szybko powiedziałam mu o zaistniałej sytuacji.
- Co teraz zrobimy? - spytałam z ciekawością?
- Znam się na takich rzeczach. - bąknął pod nosem dalej kreśląc wzory na krysztale.
Podeszłam więc kilka kroków bliżej, również przyglądając się świecidełkowi.
- Jest piękny
- Wiem, idealnie nadawałby się do mojego wynalazku.
- Ciekawe kto go tu umieścił... - Przekrzywiłam głowę lekko w bok.
- Nie wiem... Ale chciałbym go sobie wziąć. - Uśmiechnął się lekko. - Myślisz, że jest ich tu więcej?
- Możliwe... Rozejrzałabym się tu bardziej, tak na wszelki wypadek. - Powiedziałam odchodząc trochę dalej.
Kendriu został przy krysztale dalej go podziwiając, podczas gdy ja odkryłam kolejne dwa korytarze. Po dłuższym namyśle poszłam w lewo. Z początku ciemność nieco mnie przerażała, lecz okazało się że w ścianach jaskini ukryte są inne świecące kamienie tworząc jakby ścieżkę prowadzącą dalej. Z początku po mojej głowie krążyły myśli związane z jakimś większym skarbem, lecz niedługo później opuściły one mój mózg. Usłyszałam dziwne dźwięki dochodzące z oddali i szybko pożałowałam, iż basiora przy mnie nie ma. Co jak co, ale we dwójkę zawsze raźniej. Mimo to dalej brnęłam przed siebie, napędzana czystą ciekawością. Odgłosy stały się coraz bardziej głośne i napędziły mi niemałego stracha. W końcu ujrzałam światło, które mnie oślepiło i pobiegłam tam jeszcze szybciej. Niepewnie wychyliłam się zza rogu i poczekałam aż moje oczy przyzwyczają się do dziwnego blasku. I właśnie wtedy zauważyłam dość dużego potwora leżącego pośrodku pomieszczenia. Najprawdopodobniej spał... A za nim spoczywał kolejny kryształ. Lecz kilka razy większy niż ten, którego widzieliśmy w poprzedniej jaskini. Muszę zawołać Kendriu... Z pewnością mu się to spodoba. Już miałam się odwrócić i przekazać dobrą informację mojemu towarzyszowi, gdy nagle stwór otworzył oczy.
Wspomniałam już, że mam pecha?
Rozejrzał się po pomieszczeniu, lecz najwyraźniej mnie nie zauważył. Tak więc po cichu ruszyłam za siebie co chwila oglądając się czy aby na pewno nic za mną nie podąża.
Biegiem ruszyłam w stronę basiora i ujrzawszy go szybko powiedziałam mu o zaistniałej sytuacji.
- Co teraz zrobimy? - spytałam z ciekawością?
<Kendriu? Troszku się skomplikowało...>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz