Od Venus cd. Kene
Podpełzał do mnie niebieski długi, wąż z białymi paskami. Ostrożnie i w
wolnym tempie wręcz ślimaczym, zbliżyłam się do basiora głaszczącego
zwierzę. Z lekką obawą, tak lekką, że można ją tą jej lekkością
podrzucić w powietrze a dziura po jej upadku miałaby z 5 metrów.
Wyciągnęłam łapę, dotykając łusek na główce stworzenia. Stwierdzam, że
są one... mokre. *Brawo geniuszu on właśnie wyszedł z wody.* przeszło mi
przez myśl. Przybiłam sobie mentalną piątkę w twarz, co bardzo, ale to
bardzo chciałam zrobić. Posłałam słodki uśmiech Kene, a następnie
podrzuciłam węża. Spadł tam gdzie chciałam czyli na moją głowę.
Zdziwione i lekko przestraszone zwierze na pewno nie wiedziało co robić,
a instynkt podpowiedział mu najprawdopodobniej by natychmiast się
czegoś chwycił... znaczy owinął ta~. A tym czymś była moja szyja.
- Tylko mnie nie uduś - powiedziałam do gada. Chyba mnie zrozumiał bo
poluzował uścisk. No nawet z wężem jest się łatwiej dogadać niż z innym
wilkiem. Życie jest takie niesprawiedliwe. Basior stający obok zaczął
się cicho ze mnie śmiać. No bo z kogo innego byliśmy tu sami. Otaczała
nas tylko natura. Strumyk drzewa, więcej drzew jakieś ptaki i różnorodne
chabazie czy inne zielska, które obrodziła matka ziemia. - To co
zaczynamy zwiedzanie? - gadałam wesoło i z uśmiechem posyłanym
basiorowi.
<Kene?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz