-Nie chciałam Ci przeszkadzać, ale mam do Ciebie sprawę.
-Jaką?
-Do naszej watahy dołączył nowy basior, tak jak ty jest alchemikiem, może byś mu coś pokazała?
-Zdziwię się jeżeli taki głupek, który nic nie wie o swoim stanowisku czy z nim związane rzeczy, został alchemikiem.
-Aliendelea.
-Nie wydaję mi się by była taka potrzeba.-miałam zamknąć drzwi, jednak alfa w nich stanęła i rzekła:
-To nie była prośba.
-Ale po co?!
-Chodź.
Wadera
zaprowadziła mnie przed swoją jaskinię. Zauważyłam tam basiora o
czarnej, szorstkiej sierści. Przycisnęłam naszyjnik do skóry, by futro
je zasłaniało. Uśmiechnęłam się jadowicie do wilka, a Aimer powiedziała:
-Aliendelea, to Kene. Jak mówiłam wcześniej...
-Dobrze,
dobrze, nie musisz mi nic powtarzać.- podeszłam do basiora- Mów mi Lea,
i taka rada na początek, nie zadzieraj ze mną...
-Lea!- mruknęła alfa.
Nie zwracając na nią uwagi dokończyłam:
-Od dzisiaj jesteś Ken.
-Wolał bym żebyś mówiła mi moim pełnym imieniem.
-Kene, Srene. Lepsze Ken.
Spojrzał
mi w oczy, próbując coś z nich wyczytać, jednak nie udawało mu się.
Trudno co kolwiek wyczytać z moich oczu. Podeszłam jeszcze bliżej i
syknęłam:
-Nie zużywaj swojej energii, na mnie bo nic Ci z tego nie wyjdzie.
Odsunęłam się i usiadłam, Aimer westchnęła:
-Aliendelea Cię oprowadzi po terenach i powie Ci, co gdzie możesz znaleźć.
Spojrzała na mnie znacząco i poszła do jaskini. Lekko zła przeszłam obok niego, jednak z uśmiechem na twarzy powiedziałam:
-Słyszałeś co mówiła alfa, więc chodź Kenie.
-Nie mów tak do mnie.
Zaśmiałam
się i zaczęłam iść w stronę Lasu Kasshim. Kene podszedł do mnie z
niechęcią. Nie musiałam się jednak martwić, miałam naszyjnik, który
blokował jego moce, a moje nie. Więc jak na razie, jestem bezpieczna.
<Kene?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz