Wadera zadowolona mnie opuściła i pobiegła gdzieś... Pojęcia nie miałem gdzie. Postanowiłem obmyć ranę i zapomnieć o całej sprawie. Zastanawiał mnie fakt, dlaczego Survival i Laini traktują mnie w ten sposób? Przez demoniczny wygląd? Prychnąłem na boku i przyspieszyłem. Trasa do najbliższego jeziora nie była długa, ale przerwał mi ją wilk. Nie był z naszej watahy, bynajmniej ja go nie poznawałem. Wyglądał jakby się czaił. Jednak zignorowałem ten fakt. Po pewnym czasie usłyszałem rozpoznawalny i wkurzający głos.
- To ty zabiłem moją rodzinę! - To była Laini, byłem pewien. Pewne było też to, że zaatakował ją tamten wilk. Szybko wskoczyłem do najbliższych krzaków, aby jej pomóc. No, ale właściwie to po co... Tak mnie potraktowała. Nie wiele myślałem. Zobaczyłem waderę na ziemi i z automatu skoczyłem na wkradającego się do Nas wilka. Gdy wylądowaliśmy w pozycji leżącej odepchnął mnie i upadłem twardo.
- Czego od niej chcesz? - Ten nie wiele mówiąc mocno uderzył swoją łapą w mój lekko zadrapany i teraz już zakrwawiony policzek. Cios był solidny. Wyplułem gorzką krew z ust i już chciałem cofnąć czas, gdy to on chwycił mnie ogonem za ogon i trzasnął o ziemię. Po chwili zorientowałem się, że leżę idealnie przed Laini. Przed jej mdlejącą twarzą. Ten kopnął ją w pysk i widziałem jak otwiera znacząco pysk w celu powiedzenia słowa...
- Akfi przepra.. - Nie dała rady dokończyć Basior nachylił się przede mnie i wtedy właśnie zauważyłem jego naszyjnik...
- Tylko tak potrafisz? - Ten odwrócił się w moją stroną, a ja powoli wstawałem.
- Hę?
- Z naszyjnikiem chroniącym przed mocami? - Nie odpowiedział, zamiast tego pokręcił głową zdenerwowany.
- Wiesz... Jesteś słaby. - Warknąłem i chwyciłem go za szyję. Nie zorientował się kiedy podniosłem swoje ciało. Przydusiłem go do drzewa, a moje pazury same się wysunęły, tak samo z kłami. Wtedy zaczął skomleć, lekko odpuściłem, nie chciałem aby się dusił. Wykorzystał sytuację i zadał mi cios prosto w brzuch. Krew natychmiastowo wypełniła całą jamę ustną, ale nie stało to na przeszkodzie temu abym mógł jeszcze bardziej zacisnąć pazury. Wyplułem krew i zawarczałem. Chyba już wiedział, że przesadził. Zdjąłem mu naszyjnik i chwyciłem w pysk. Rzuciłem nim, tak jak on rzucił Laini i warknąłem ;
- Nie wracaj tu nigdy. - Dałem mu sygnał iż ma się wycofać. Tak też zrobił, zaczął się oddalać.
- Wrócę, po nią! - Krzyknął i odszedł.
Rozszarpałem naszyjnik, albo po prostu go zniszczyłem i zerknąłem na Laini. Wydawała się być nieprzytomna, ale cały czas próbowała coś powiedzieć. Mocno zraniony postanowiłem tylko wezwać dla niej medyka i wrócić do jaskini bez jakiejkolwiek pomocy. Wtedy to rozniosło się moje wycie, a odpowiedź znaczyła tyle iż zaraz ktoś kto da radę jej pomóc tu przybędzie. Sam natychmiastowo się oddaliłem patrząc jeszcze na waderę.
- Akfi... - Wyłoniły się słowa z jej ust. Mój brzuch krwawił mocno, ale mimo to udałem się kulejąc do jaskini i zamknąłem ją. Nikogo teraz nie wpuszczę...
- To ty zabiłem moją rodzinę! - To była Laini, byłem pewien. Pewne było też to, że zaatakował ją tamten wilk. Szybko wskoczyłem do najbliższych krzaków, aby jej pomóc. No, ale właściwie to po co... Tak mnie potraktowała. Nie wiele myślałem. Zobaczyłem waderę na ziemi i z automatu skoczyłem na wkradającego się do Nas wilka. Gdy wylądowaliśmy w pozycji leżącej odepchnął mnie i upadłem twardo.
- Czego od niej chcesz? - Ten nie wiele mówiąc mocno uderzył swoją łapą w mój lekko zadrapany i teraz już zakrwawiony policzek. Cios był solidny. Wyplułem gorzką krew z ust i już chciałem cofnąć czas, gdy to on chwycił mnie ogonem za ogon i trzasnął o ziemię. Po chwili zorientowałem się, że leżę idealnie przed Laini. Przed jej mdlejącą twarzą. Ten kopnął ją w pysk i widziałem jak otwiera znacząco pysk w celu powiedzenia słowa...
- Akfi przepra.. - Nie dała rady dokończyć Basior nachylił się przede mnie i wtedy właśnie zauważyłem jego naszyjnik...
- Tylko tak potrafisz? - Ten odwrócił się w moją stroną, a ja powoli wstawałem.
- Hę?
- Z naszyjnikiem chroniącym przed mocami? - Nie odpowiedział, zamiast tego pokręcił głową zdenerwowany.
- Wiesz... Jesteś słaby. - Warknąłem i chwyciłem go za szyję. Nie zorientował się kiedy podniosłem swoje ciało. Przydusiłem go do drzewa, a moje pazury same się wysunęły, tak samo z kłami. Wtedy zaczął skomleć, lekko odpuściłem, nie chciałem aby się dusił. Wykorzystał sytuację i zadał mi cios prosto w brzuch. Krew natychmiastowo wypełniła całą jamę ustną, ale nie stało to na przeszkodzie temu abym mógł jeszcze bardziej zacisnąć pazury. Wyplułem krew i zawarczałem. Chyba już wiedział, że przesadził. Zdjąłem mu naszyjnik i chwyciłem w pysk. Rzuciłem nim, tak jak on rzucił Laini i warknąłem ;
- Nie wracaj tu nigdy. - Dałem mu sygnał iż ma się wycofać. Tak też zrobił, zaczął się oddalać.
- Wrócę, po nią! - Krzyknął i odszedł.
Rozszarpałem naszyjnik, albo po prostu go zniszczyłem i zerknąłem na Laini. Wydawała się być nieprzytomna, ale cały czas próbowała coś powiedzieć. Mocno zraniony postanowiłem tylko wezwać dla niej medyka i wrócić do jaskini bez jakiejkolwiek pomocy. Wtedy to rozniosło się moje wycie, a odpowiedź znaczyła tyle iż zaraz ktoś kto da radę jej pomóc tu przybędzie. Sam natychmiastowo się oddaliłem patrząc jeszcze na waderę.
- Akfi... - Wyłoniły się słowa z jej ust. Mój brzuch krwawił mocno, ale mimo to udałem się kulejąc do jaskini i zamknąłem ją. Nikogo teraz nie wpuszczę...
< Laini? PS: Akfi będzie unikał Laini i nie będzie chętny na pomoc czy rozmowę z nią C: >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz