Podczas posiłku moją uwagę przyciągnął dziwny organ. Serce zwierzyny... Mieniło się w niebieskiej barwie oraz rozświetlało ściemniający się powoli las. Zdziwiłam się i trochę skrzywiłam. Mimo to zjadłam resztę pod presją niechcianych agresorów i poleciałam w stronę centrum. Nie zajęło mi to długo, ponieważ wiatr towarzyszył moim skrzydłom. Gdy byłam na miejscu postanowiłam się położyć i odpocząć. W połączeniu tych dwóch rzeczy najprościej w świecie zasnęłam.
Otworzyłam oczy i pierwsze co ujrzałam to dwa wilki stojące nade mną.
- Kim jesteś i co tu robisz? - Spytał jeden z nich. Nie rozumiałam o co chodzi. Zmieniłam swoją pozycję w siedzącą i zauważyłam iż moja sierść totalnie zmieniła barwy.
- Co proszę? - Pytałam sama siebie. Mój głos też był kompletnie inny.
- Odpowiedz na pyta... -
- Gdzie jest Aimer?! - Przerwał jeden z wilków drugiemu.
- Ależ spokojnie. To ja, ale nie wiem co się stało. - Jeden z dwóch zaczął się śmiać po czym drugi parsknął i spytał jeszcze raz. Postanowiłam opowiedzieć im wszystko co się wydarzyło. Nie zajęło to długo. Moje towarzystwo chwyciło mnie za łapy i zabrało do... Lochów Grindsberq.
- Czekajcie, stop, stop! - Mówiłam wysokim tonem głosy gdy zamykali żelazną kratę.
- Odezwij się, gdy postanowisz powiedzieć nam gdzie jest Alfa. - Wyszli.
Po paru dniach przebywania w tym miejscu zastanawiałam się co mogło wywołać zmianę wyglądu. Może zwykłe przepłukanie się w jeziorze pomoże? Może to jakaś farba? Albo... Polowanie! To przez te zwierzę. Będę musiała to zanotować, gdy już stąd wyjdę, ale jak długo to będzie trwać... Pojęcia nie mam. Przyłożyłam pysk do zimnego betonu, po czym powoli zamknęłam oczy.
- Nie mogę siedzieć tak bezczynnie, oni mnie szukają! - Powiedziałam sama do siebie. Natychmiastowo wstałam i rozglądałam się za wyjściem. Trochę to trwało, a i tak tego nie znalazłam. -Cholera by to wzięła... - Wymruczałam. Nie miałam innego wyboru jak zmienić się w ptaka i stąd wylecieć. Tak też zrobiłam i już po chwili siedziałam na podłamanej gałęzi drzewa - podajże buku. Ta gałąź zaraz pęknie, jestem pewna. Wzbiłam się w powietrze ponownie. Miałam w planach przejrzenie się w najbliższym jeziorze. Mam nadzieję, że w wyglądzie ptaka się nie zmieniłam. Jeżeli tak to chyba pójdzie kulka w łeb. (żartowałam). Zbliżałam się do tafli wody i ku mojemu w połowie zaskoczeniu wyglądałam normalnie. Nagle usłyszałam za plecami.
- Aimer? - Odwróciłam się natychmiast, za mną stał jeden ze strażników. Skinęłam głową parę razy.
- Co robisz w formie ptaka? Szukaliśmy Cię! - Powiedziała zbliżająca się sylwetka. Zniżyłam lot do ziemi i wylądowałam. Zmieniłam się w wilczą formę i wyglądałam normalnie.
- Ta wadera, to byłam ja. Nie ma jej już w lochach. - Wyszeptałam.
- Naprawdę? Jak? - Dopytywał wilk.
- Zjadłam parę dni temu dziwny niebieski organ... Nie wiem jak to się stało. - Basior skinął głową.
- Mam rozumieć, że zamknęliśmy Cię w lochach? -
- Niestety tak... - Pokręciłam głową.
- Przepraszam... -
- Nic się nie stało, przynajmniej poczułam jak tutaj jest. A poza tym faktem jestem dumna z tego jak dobrze pełnicie straż. - Posłałam mu uśmiech.
- Naprawdę? -
- Naprawdę, mimo że najciekawiej nie było. - Zaśmiałam się pod nosem. - Muszę przekazać reszcie, że wróciłam, a w zasadzie, że cały czas tutaj byłam, aby się już nie stresowali. -
- Rozumiem. Miłego dnia w takim razie, ja również dam niektórym znać. - Ruszyłam do przodu, aby oznajmić, że jestem.
<Happy End>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz