- Nie ma za co. Cóż, w takim razie miło mi cię poznać, Kene – zaczęliśmy zbierać się z powrotem, znów przemierzając drogę między wysokimi regałami.
- Macie naprawdę obszerny zbiór. Musiał być od dawna gromadzony.
- Nie można narzekać, choć zdecydowaną część książek już przeczytałem. Sama biblioteka jest dość młoda, bo zbudowana niedawno.
Kiwnąłem głową na znak, że rozumiem. Moje krwiste oczy uważnie badały ciało basiora. Na pierwszy rzut oka stwierdziłbym raczej, że jest bardziej agresywnym gburem, aniżeliby pomocnym molem książkowym. Często polegam na wyglądzie. Mi na przykład wydaje się, że faktycznie jestem oschłym gburem. To dopiero byłby żart matki natury, gdybyśmy nasze charaktery dopasowywali do wyglądu.
- Więc, do czego jest ci potrzebna ta księga? - spojrzał na mnie, wyczekując odpowiedzi w spokoju.
- Mam pewien pomysł, tkwiący w mojej głowie. Z tego co udało mi się dowiedzieć, trzymam właśnie dostęp do kilku ciekawych zaklęć.
- Doskonale wiem, co jest w tej książce. Myślałeś konkretnie, nad którymś z czarów? Są dość… Jakby to ująć, niecodzienne.
- Niecodzienne, ponieważ mało kto słyszał o Ov Ulinu. Ale sama treść jest dość nieszkodliwa i pożyteczna – usiadłem przy jednym ze stołów, otwierając dzieło na losowej stronie.
- Znasz starą grekę? - usiadł naprzeciwko mnie.
- Tak, jeśli chodzi o języki to mój konik, tak samo jak szyfry. Na przykład ten z tego… zbioru – zacząłem przewracać kartkę po kartce.
- Czyżbym czegoś wcześniej nie zauważył? - trzymał wzrok na każdym ruchu moich łap. Ja tymczasem starałem się znaleźć nazwę potrzebnych mi kamieni. Basior po kilku minutach mojego milczenia odpuścił. Powrócił do swojego poprzedniego zajęcia, które mu przerwałem.
Czas płynął swobodnie, w miłej ciszy. Nie odzywaliśmy się do siebie, jakbyśmy się nigdy nie spotkali. Siedzieliśmy nosem w swoich sprawach. Jedynie parę razy podszedłem do niego, prosząc o kilka książek. Wewnętrznie sam sobie dawałem kopniaka, że nie wiem gdzie co leży. Nie interesuje mnie, że jestem tu pierwszy raz, powinienem być bardziej niezależny.
Akfinaich podszedł do mnie w pewnym momencie, odsuwając stos książek, które mnie otaczały. Zapalił świecę, aby rozjaśnić otoczenie. Nawet nie zauważyłem tego, że powoli zapada wieczór. Nie mogłem jednak zaprzestać spisywania potrzebnych mi materiałów. Wszystkie skrupulatnie zapisałem na kartce. Ov Ulinu wsadziłem do torby, którą zawiesiłem sobie na grzbiet i z gracją po raz kolejny podszedłem do samca, zagadując go.
- Powiesz mi, gdzie mógłbym znaleźć te materiały? - milczał przez moment, analizując to co spisałem.
- Kąz Zagłady – mruknął. - To dość niebezpieczne miejsce, targane przez żywioły.
- Jeśli będę miał umrzeć, nic tego nie powstrzyma. Prowadź więc – rzuciłem, nie zważając na to, że właśnie zapadła noc.
- Chcesz żebym cię zaprowadził?
- Albo narysował mapę, ale to pierwsze jest ciekawsze i dużo szybsze.
<Akfi?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz