wtorek, 26 czerwca 2018

Od Venus cd. Akfinaicha

- Jeleń mnie kopnął i potrzebowałam trochę czarnych orchidei, a one nie występują na naszych terenach. A co do tamtego to... nic się nie stało. - wzruszyłam ramionami z małym uśmiechem.
- Przyjdź, za - tu wadera się chwilę zastanowiła - piętnaście minut. Wtedy ci je wyhoduję.
- Dzięki Yuki. Pa. - pożegnałam się, a następnie opuściłam wilki. Do mojej głowy wróciło wspomnienie wizyty u Akfi'ego, a szczególnie zamglone wspomnienie jakiejś książki. Zwykle nie zwracam uwagi na tak nieistotne rzeczy. Chociaż literatura w jakiej się gustuje dużo mówi o drugiej osobie. Następnym razem jak go odwiedzę muszę zerknąć na Teraz dopiero zdałam sobie sprawę z tego, że mało co wiem o czerwonym basiorze. Dreptałam przez las i po drodze zbierałam różne przydatne przedmioty. Jak np. grzyby, bakterie czy zioła. Kwadrans już mam nadzieje minął, więc zaczęłam się zbierać, by iść do zielonookiej wadery.
- Hej wróciłam.
- Jesteś trochę wcześniej więc musisz poczekać. - usiadłam gdzieś przy prawej ścianie pomieszczenia. Pociesznie merdałam ogonem i pod nosem nuciłam sobie jakąś piosenkę. Od samego rana chodzi mi po głowie. Ale co z tego i tak nigdy sobie nie przypomnę jej tytułu. To takie irytujące. Yuki, jak przystało na medyka, profesjonalnie zajmowała się Akfi'm. Zaciekawiło mnie z jakiego powodu basior tu przybył. Po skończonym zabiegu zielonooka wadera oddaliła się by wyhodować kwiat, a ja za to odezwałam się do czerwonego basiora.
- Akfi, co ci się tak w ogóle stało? - zapytałam z troską.
- Nic wielkiego tylko źle spałem i nadwyrężyłem jakiś mięsień. - wyjaśnił.

<Akfinaich?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz