czwartek, 14 czerwca 2018

Od Ferox'a cd. Venus

Nie dobrze. Bardzo nie dobrze. Źle. Fatalnie.
- Odpowiecie mi na pytanie?- Biała wadera wyczekująco wpatrywała się we mnie i moje rodzeństwo stojące za mną. Jej brązowe oczy skanowały nas wszystkich, tak jak moje przed chwilą skanowały ją. Było coraz zimniej. Przez mój brak kontroli nad sobą, przyspieszyłem czas pogody do jesieni. Przynajmniej w moim otoczeniu. Jeśli zaraz się nie uspokoję zamrożę ten las, a razem z nim szczeniaki. Nie mają jeszcze zimowego futra. Pf. Bo niby czemu miałyby mieć? Jest lato! Znaczy- teoretycznie jest lato.
Jak one zginą to będzie moja wina. Nigdy sobie tego nie wybaczę. Ani sobie, ani Nixy. A jej to już w szczególności. Jeśli oni zamarzną, to wszystko będzie wina tej debilnej, niemyślącej, wrednej, kłótliwej, prowokującej, zarozumiałej...
Przerwałem wymyślanie przymiotników określających moją starszą siostrę, kiedy grzmot dotarł do moich uszu. Axyo pisnął. Razem ze starszym bratem zwinęli się w kulki, wbijając pazury w ziemię, żeby przypadkiem nie odlecieć wraz z wiatrem gdzieś dalej. Na nosie poczułem pierwszy płatek śniegu.
- Fer, przestań!- Dex starał się surowym tonem przywołać mnie do rozsądku, ale na nic mu się to zdało, a jego głos, w brew jego prawdopodobnym oczekiwaniom zabrzmiał bardziej jak u przestraszonego kociątka-Uspokój się!
Wadera przestraszona i zdezorientowana zaczęła się trząść z zimna, ale stała wyprostowana, starając się zrozumieć sytuację. Przelatywała swoimi szarymi oczami z jednego punktu na drugi, pewnie starając się powiązać cokolwiek ze sobą. Chwila... Szarymi? Przed chwilą były brązowe. Yh. Okay, nie ważne.
- Feriś, zimno mi! Boję się! Chcę do mamy!- krzyknął drżącym i przestraszonym głosem Axyo, chowając swój biały pyszczek między łapkami, kurczowo trzymającymi się ziemi.
Do... Do mamy...? Ale ona...
Wiatr ustał. Śnieg przestał padać. Ulewa przestała być tak intensywna. Mimo to chmury i tak zostały na swoim miejscu tworząc ponurą zasłonę, chroniącą nas przed wzrokiem każdego, kto chciałby spojrzeć na nas z góry. Zrobiło się dziwnie cicho. Wlepiłem ponury wzrok w ziemię.
- Feri, nic ci...
- Nic mi nie jest.- przerwałem Dexowi, który chwilę potem otrzepał się z wody. Mżawka traciła na sile, aż w końcu ustała.
Oddychałem ciężko. W końcu dawno już nic takiego nie zrobiłem. Zwykle postarzam tylko randomowe przedmioty... Jakieś drzewa, kamienie, pojedyńcze rośliny... Postarzyć pogodę zdarzyło mi się dwa razy w życiu. Raz teraz i raz kiedy dowiedziałem się, że... że rodziców już nie ma i że... zostajemy sami.
Nixy podeszła do białej wadery i zaczęła jej coś tłumaczyć. Dex stanął u jej boku i z ciekawością wpatrywał się w rozmówczynię swojej starszej siostry i słuchał ich konwersacji. Axyo odczepił pazury od ziemi dopiero po chwili i podszedł do mnie. Usiadł obok i spojrzał na swoje czerwone łapki z dziwnym dla niego spokojem, a raczej czymś w stylu zawstydzenia. Po chwili otarł się o mnie głową. Zrozumiałem o co mu chodzi. Bez chwili zawahania go przytuliłem. Robiło się coraz cieplej. Chmury pożegnały nas bardzo szybko. Zaczęło robić się coraz jaśniej. Wschód słońca... Już rano. Pogoda wróciła do swojego naturalnego stanu.
- O te rzeczy musisz spytać Feroxa.- usłyszałem nieco głośniejszą niż poprzednie wypowiedź Nixy- On ci wytłumaczy skąd ta burza.
Westchnąłem cicho i odlepiłem się od młodszego braciszka. Wstałem i podszedłem do siostry i nieznajomej. Nixy szybko podeszła do Axya, a razem z nią Dex.
- Więc to było tak...


<Venus?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz