czwartek, 2 sierpnia 2018

Od Feroxa cd. Venus

Najważniejsze w tamtym momencie było ustalenie priorytetów. Mogłem wyjść z jaskini Venus ze szczeniakami i Nixy i radzić sobie jakoś. Jednak jak to by się na nich odbiło? Gdybym jednak nie był w stanie zapewnić im najważniejszych rzeczy? Nie mogłem tak.
Była już dziewiąta. Szczeniaki jeszcze spały, co dało mi pewność, że dłuższe wędrówki źle na nie działają. I utwierdziło mnie w przekonaniu, że biała wadera ma rację. Moje rodzeństwo musi nabrać sił przed dalszą wędrówką. Muszę im na to pozwolić, inaczej będę najgorszym starszym bratem na świecie. Znowu przeprosiłem Venus za kłopot, jednak ponownie zaprzeczyła jego istnieniu. Miałem ochotę się przez to uśmiechnąć, jednak nie zrobiłem tego, tylko poszedłem do Dexa i Axyo. Ułożyłem się obok nich, strzegąc ich spokoju i czekałem na moment, w którym się obudzą. Pierwszy obudził się Axyo. Krótko ziewnął, po czym uśmiechnął się i mnie przytulił. Też posłałem mu szczery uśmiech. Poradziłem mu skorzystać z gościnności Venus i coś zjeść. Usłuchał mnie i po chwili zapełniał już swój brzuszek. Dex spał jeszcze niecałe pół godziny. Przeprosiłem go za cały obrót sytuacji. Wiedziałem, że był mądrym szczeniakiem. Wiele już rozumiał. Chciał dorosnąć i był do tego na najlepszej drodze. Po prostu chciał i się starał. Nie podobała mu się cała ta sytuacja, ale wiedział, że trochę winy leży również po jego stronie. Odbyłem z nim krótką rozmowę, podczas której obiecał starać się myśleć sam, a nie z pomocą Nixy, jak to było, kiedy skłoniła go do minibuntu przeciw mnie, a ja przeprosiłem go i obiecałem bardziej spełniać się w roli starszego brata. Potem kazałem mu iść do jedzenia. Odetchnąłem z ulgą. W końcu.
Gdy szczeniaki zjadły i się napoiły, poprosiłem je, żeby podziękowały Venus za gościnę, bo niedługo zamierzałem się zbierać. Postanowiłem upolować dla niej coś dużego jako prezent i rekompensatę za stracony czas i jedzenie, jakie nam dała. Dex i Axyo wrócili do mnie i powiedzieli, że nie mogą znaleźć Vee, ani Nixy. Vee...
Po czasie i długich błaganiach Dexa zgodziłem się zabrać go na polowanie. Jego pierwsze. Poradziłem Axysiowi, żeby został w jaskini i poczekał, aż wrócimy. Zgodził się, chociaż niechętnie.
Szło szybko. Dex szybko się uczył i wyciągał wnioski. Na początku był zbyt głośno, stawiał zbyt duże kroki, nie wiedział, kiedy przyspieszyć, potem był za bardzo wystawiony i chciał rzucać się na pierwszą lepszą zwierzynę. Kazałem mu się skradać, pochylić, szeptać, zamiast mówić, a najlepiej zupełnie się nie odzywać. Poradziłem mu polować pod wiatr, żeby cel go nie wyczuł i nie stawiać sobie zbyt wysokich progów. Szybko przyswajał nowe informacje. Pierwsze kilka prób było chybione. Młody był po prostu zbyt wolny. Może miał refleks, ale spłoszona ofiara potrafiła przekraczać swoje bariery. Nic nie zostawało w bezruchu w obliczu zagrożenia. Przeszliśmy kilka metrów dalej. Zobaczyłem łosia. Zbyt dużego, żeby upolował go Dex, ale zbyt dużego i kuszącego, żeby go sobie odmówić.
- Zobacz, jak to się robi, młody.- uśmiechnąłem się do niego delikatnie i przyjrzałem się zwierzęciu. Rogi stanowiły zagrożenie, dlatego lepiej było zaatakować poza ich zasięgiem. Podkradłem się trochę bliżej. Łoś pochylił się, by zaczerpnąć wody ze strumienia. Teraz albo nigdy. Skoczyłem na nieświadomy niczego cel i wykorzystałem moją sprawdzoną technikę. Zadrapałem go do krwi i gdy przestraszony chciał odeprzeć atak rogami, wgryzłem mu się w tętnicę, by za chwilę ją przegryźć. Niestety musiałem działać szybko i przy tym się ubrudzić, bo nie miałem nikogo, kto by zabezpieczał teren w razie nagłej ucieczki. Odsunąłem się, żeby się aż tak bardzo nie ubrudzić i w zamian za to przewróciłem ofiarę. Wysiłek, jaki musiał podjąć mój łup, żeby wstać, był na tyle nieduży, żeby sobie z tym poradzić, ale jednoczesne przyspieszenie akcji serca u zwierzęcia nic mu nie dało, a prędzej zabrało. Szybko by się wykrwawił. Łoś wstał i podjął się ucieczki.
- On zwieje! Łap go!
Zaśmiałem się cicho przez uwagę Dexa.
- Spójrz.
Tak jak myślałem, zwierzę zdechło chwilę potem. Upadło na ziemię dziesięć metrów ode mnie.
- Rany! Ale super! Naucz mnie tego!- ponownie się zaśmiałem.
- Nauczę.
Chwilę potem wracaliśmy już do jaskini. Szło nam trochę mozolnie, ze względu na to, że musiałem targać zdechlaka ze sobą, a był on dosyć spory. Dex wypytywał mnie o najróżniejsze rzeczy. Odpowiadałem zdawkowo, gdy nagle usłyszałem krzyk swojego brata. Znaczy bardziej pisk.
- Niedźwiedź!
Szybko zamknąłem mu pyszczek. Hałas nie pomagał w takich sytuacjach.
- To niedźwiedzica. Nic ci nie zrobi, póki jej nie sprowokujesz. Nie jest głodna.
Zaczęliśmy się wycofywać. Samica nie miała złych zamiarów, gdyż nawet pozwoliła mi dalej taszczyć swoją zdobycz. Dex jako tako starał się mi pomóc, ale był zbyt słaby, by popchnąć taką wielką kupę mięcha. Oddalaliśmy się już od niedźwiedzia, kiedy...
- Miś!- usłyszałem znikąd głosik Axya.
- Ax, to niedźwiedź i lepiej...- nim ja lub Dex zdążyliśmy się odwrócić w stronę młodszego brata, usłyszeliśmy głośny warkot.
- AXYO, ZOSTAW!- wydarłem się przestraszony. Niedźwiedzica wstała i zdecydowana bronić swojego dziecka, ruszyła na Axya, który pisnął. Zostawiłem łosia na ziemi i pobiegłem w stronę zdenerwowanej matki. Mały niedźwiadek uczepił się Axya, nie dając mu szans na ucieczkę, a jego matka była coraz bliżej. Jeśli nie zdążę, wielka niedźwiedzica zaatakuje szczeniaka i to wszystko będzie moja wina, bo chciałem wynagrodzić Venus to, że musiała nas przygarnąć, chociaż wcale tego ode mnie nie wymagała. Zdawało mi się, że powoli zapominam, jak się oddycha. Dawno... Chyba nigdy nie bałem się tak, jak w tamtej chwili. Nawet jeśli zdążę skoczyć na niedźwiedzicę, to nie pokonam jej. Jest o wiele większa ode mnie.
Serce waliło mi jak szalone. Axyo płakał. Dex panikował i zaczął wzywać pomoc.


<Venus?>


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz