- Znasz może jakieś spokojne miejsce, gdzie niekoniecznie jest sporo wilków?
Od razu na myśl przyszedł mi Szalon Spokoju. Zanim jednak odpowiedziałam, powiedział:
- Dzięki, już nie jesteś mi potrzebna.
- Ale...- zdziwiona patrzyłam jak odchodzi.
Pomyślałam, że może znów za nim pójdę, ale zmieniłam zdanie, gdy przypomniało mi się, że muszę znaleźć pewne składniki. Poszłam do domu, by sprawdzić gdzie mogę znaleźć kawałek skały harmonii. Okazało się, że powinnam go znaleźć właśnie w miejscu, do którego poszedł basior. Świetnie! Znajdę potrzebny mi składnik i może się z kimś zapoznam. Jak na razie znam tylko jedną waderę. Zadowolona poszłam na Szalon Spokoju. Droga nie była zbyt długa i trudna, więc dosyć szybko doszłam na miejsce. Idąc po śniegu, rozglądałam się za szarym wilkiem, ale go nie zobaczyłam. Poszłam więc dalej. Jeżeli dobrze zrozumiałam, składnik powinien być nie daleko. Stanęłam na samym skraju przełęczy i spojrzałam w dół. Wiem, większość osób uznało to coś, za nie normalne, ale musiałam znaleźć ten odłamek. Przechyliłam się jeszcze bardziej i nagle zobaczyłam to czego szukałam. Chciałam już odejść, by bezpiecznie zejść na dół, ale nagle poślizgnęłam się i spadłam z urwiska. Na szczęście, zdążyłam się złapać kamienia. Odetchnęłam z ulgą i spojrzałam w górę. Nade mną stał szary basior którego spotkałam wcześniej. Patrzył ze mną z uśmiechem na pysku. Śmiał się ze mnie. Ogarnęło mnie teraz przerażenie, a jak będzie chciał mnie zepchnąć? Powiedziałam:
- Pomóż mi.- spojrzałam nie niego błagalnie - Proszę. - dodałam po chwili.
Z niechęcią podał mi łapę i wciągnął z powrotem na ziemie. Spojrzał na mnie znów:
- Gdybyś miała choć trochę rozumu, przewidziałabyś że tak to się skończy. - skrzywił i odwrócił by odejść.
- Zaczekaj.- poprosiłam.
- Co?
- Jak masz na imię?
- A co Cię to interesuję?
- Wiesz... Chciałabym poznać imię wilka, który mnie uratował.
- Mogę Cię jeszcze zepchnąć.
- Mam rozumieć, że nie?- spytałam smutnym głosem.
- A jak myślisz?
- Och, okej...
Przeszłam obok niego, ale po chwili się odwróciłam:
- Ja jestem Viperwolf...
Za nim zdołał coś powiedzieć, zeszłam na sam dół i zaczęłam znów poszukiwania. Przez ten wypadek, zapomniałam gdzie to jest. Rozglądałam się i naraz myślałam o tym basiorze. Wiem, zwykle nie jestem chętna na znajomości, ale mnie uratował. Miło byłoby się zaprzyjaźnić. Westchnęłam smutna i zaczęłam już iść w stronę jaskini. Może jutro mi się uda coś znaleźć. W mojej głowie, dalej był obraz szarego wilka o czerwonych skrzydłach. Nie wiedziałam, że jak raz mnie uratuję, będzie mi tak zależeć. Zależeć na tej przyjaźni...
~*~
Postanowiłam, że dzisiaj pójdę w miejsce zwane Kązem Zagłady. Za nim zdołało wyjść słońce, byłam już przygotowana. Wzięłam naszyjnik z jasno różowym kryształem i ruszyłam w drogę. Droga prowadząca do Kązu Zagłady, w przeciwieństwie do drogi do Szalonu Spokoju, była trudniejsza do przejścia. O wiele dłużej mi zajęło przejście przez nią. Czasami było strasznie zimno, a czasami strasznie gorąco. Nie podobały mi się te zmiany temperatury, ale jak chciałam dojść, musiałam przejść przez to.W końcu dotarłam, wydawało się spokojne. Weszłam wyżej, i usiadłam by popatrzeć na krajobraz. To miejsce wydawało się przerażające, tak jak ja. Uśmiechnęłam się i powiedziałam:
- Widzę, że jesteśmy podobni.- przejechałam łapą po ziemi.
Wiatr na początku wiał lekko, jednak później zaczął co raz mocniej. W końcu by się utrzymać, musiałam wbić pazury w ziemię i się położyć. Wydawało mi się, że zaraz mnie rozerwie na strzępy. Kolejną okropną rzeczą, było wielkie gorącą. Jęknęłam zdziwiona i przestraszona. Czytałam coś o tym, ale nie wiedziałam, że jest tak strasznie. Skuliłam się i zatkałam uszy. Chciałam tak leżeć, ale coś nakazywało mi wstać. Na początku się wahałam, w końcu jednak powoli wstałam i na trzęsących się łapach, weszłam wyżej. Coś mnie tak ciągnęła. Często upadałam, czy spadałam na dół. W ogóle, co we mnie wstąpiło by to robić? Nie wiedziałam, ale co raz bardziej mi się to podobało. Chęć przygody. Tak... Tak to nazwę. Wiatr wiał jak szalony, temperatura z bardzo wysokiej, zmieniała się na bardzo niską. Czasami musiałam uciekać przed wodą, która wydawała się mnie gonić. Po kilku metrach dyszałam wycieńczona, więc postanowiłam znaleźć schronienie. Na szczęście akurat to nie było trudne, bo wszędzie było wiele dziur prowadzących w jakieś miejsca. Weszłam do najbliższego i zaczęłam odpoczywać.
Po jakimś czasie, gdy się trochę uspokoiło, znów zaczęłam się piąć w górę. Nie długo później byłam na szczycie. Zalała mnie taka radość. Kolejna rzecz, o której nie wiedziałam. Nie wiedziałam o takiej miłości do przygód. Krzyknęłam zadowolona. Nagle zobaczyłam coś w oddali. Zaciekawiona zaczęłam zbiegać ze szczytu i pobiegłam w stronę czegoś lub kogoś. Jednak gdy domyśliłam się co to, a było to dokładniej w tedy, gdy byłam dwa metry od tej osoby, zatrzymałam się zdziwiona. Znów on? Znów ten basior? Co on tu robił? Czemu on? Wiele zadawałam sobie pytań na ten temat, ale żadnego nie zadałam na głos. Wilk nawet by nie odpowiedział. Patrzyłam na niego i po chwili ciszy, powiedziałam nie pewnie:
- Hej.
<Alois? Mam nadzieję, że się spodoba. Trochę mi zajęło pisanie tego opka ;P>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz