Od niedawna miałam zaszczyt należeć do watahy. Pierwszy raz od długiego czasu mogłam żyć wśród istot mi podobnych. Mimo tego, że byłam nowa i nikogo jeszcze dobrze nie znałam, czułam specyficzną więź, która łączy mnie z resztą grupy. Było to niesamowite uczucie, którego wcześniej nie dane mi było poznać.
Codziennie wstawałam wcześnie rano, by móc przechadzać się po terenach watahy i wśród głuchej ciszy, obserwować otaczający mnie świat. Okolica była inna niż moje rodzime lasy, toteż lubiłam zwiedzać wszystkie miejsca, poznawać każdy ich zakamarek. Nie inaczej było tego dnia, gdy wyjątkowo wstałam nieco później. Po zjedzeniu kilku polnych myszy, które udało mi się upolować, wybrałam się na spacer. Obrałam kierunek inny niż zwykle, z nadzieją, że zobaczę coś nowego.
Przechodząc przez gęsty las ze zdradliwym podszyciem, co chwile ujawniającym nowe dziury oraz ostre kamienie, gdzieś w oddali dostrzegłam lustro wody. Promienie słońca odbijały się od tafli, sprawiając, że wyglądała wręcz magicznie. Od dawna nie widziałam tak pięknej wody. Postanowiłam podejść bliżej. Czułam ogromną chęć zanurzenia się w zbiorniku pełnym chłodnej wody, więc z każdą chwilą przyspieszałam. Gdy wreszcie uradowana dobiegłam do ostatnich krzewów, oddzielających las od małej polany, na której środku znajdowało się jeziorko, stanęłam bacznie i nastawiłam uszy. Dobiegł bowiem do mnie odgłos kroków. Pochyliłam się nieco, by ukryć się przed nieznaną istotą, która - wnioskując po zbliżających się krokach - z pewnością zbliżała się do mnie. Wreszcie, między roślinnością po drugiej stronie zbiornika, dostrzegłam futro. Najpierw tylko kawałek, jednak po chwili wyłonił się wilk w całej swojej okazałości. Jego sierść była pięknie ubarwiona. Głowa wraz z klatką piersiową czarne, natomiast grzbiet aż do tylnych nóg śnieżnobiały, a stamtąd ogon znów przechodził w głęboką czerń. Persona ta miała również czerwone odmiany, wyglądające jak misternie skonstruowany wzór. Z boków wilka natomiast wyrastały dwa, ogromne skrzydła, pokryte jasnymi piórami, a których lotki znów przechodziły w kolor czarny.
Zauważyłam, że pochyla się ona nad taflą wody, najpewniej by zaspokoić pragnienie.
Barwny jegomość - pomyślałam. Cofnęłam się nieco, by wyjść spomiędzy gałęzi, jednak gdy to zrobiłam, basior szybko spojrzał w moją stronę i nastawił uszy. Usłyszał mnie.
- Jest tam kto? - odezwał się.
Przestraszyłam się nieco i odruchowo użyłam mocy, by swoją zwierzęcą formę w mig przemienić w cień. Szybko stopiłam się z pierwszym lepszym cieniem drzewa. Zauważyłam, że wilk przygląda się krzakom, w których do niedawna stałam. Najpewniej chciał dowiedzieć się, skąd dobiegał odgłos poruszanych liści i patyków.
Przemknęłam w ciemnościach lasu, by po chwili znaleźć się po drugiej stronie jeziora, zaledwie kilka metrów od nieznajomego. Z bliska wyglądał na jeszcze większego. Wciąż wpatrywał się w miejsce, z którego wcześniej to ja go obserwowałam.
- To tylko ja - odpowiedziałam, wciąż przebywając w formie cienia, przez co nie mógł ustalić właściciela głosu. Jednak przekręcił głową w moją stronę i widocznie doszukiwał się istoty, która do niego przemówiła.
- Pokaż się - zażądał. Ja stwierdziłam, że nie ma sensu się więcej ukrywać, skoro i tak już się odezwałam. Zawiał wiatr, poruszył trawą wokół mnie, uniósł liście. Ciemna materia przypominająca nieco dym, zebrała się w jednym miejscu i przemieniła znów w zwierzę. Byłam to ja. Nieśmiało spoglądająca na nieznajomego. Podkuliłam ogon ze wstydu.
- Wybacz, że się ukryłam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz